Marek Budzisz Marek Budzisz
1274
BLOG

Gangsterzy, Putin i syryjska broń chemiczna.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Wraca sprawa Magnickiego. I to w bardzo ciekawej postaci i równie interesującym momencie, bo przecież nie wiadomo jeszcze czy Biały Dom zgłosi weto wobec ustawy nakładającej nowe sankcje na Rosję oraz na jej sektor energetyczny. Na razie republikanie w Izbie Reprezentantów przeforsowali poddanie ustawy, nad którą mają głosować, ocenie prawników. Publiczna reputacja Rosji dla przyszłości ustawy, wydaje się, będzie mieć zasadnicze znaczenie. A ta może ucierpieć i to bardzo. Kogo mamy, bowiem w tym rosyjskim kotle? Gangsterów, skorumpowanych urzędników wysokiego szczebla, przedstawicieli rosyjskich służb specjalnych, przyjaciół najważniejszego Rosjanina – Władimira Władimirowicza. A do tego podejrzanych syryjskich przedsiębiorców i nielegalny program produkcji broni chemicznej przez Damaszek, a przecież Moskwa publicznie zobowiązywała się do walki z tym procederem.

Ale przypomnijmy – Sergiej Magnicki, moskiewski prawnik pracujący dla Hermitage Capital w 2009 roku odkrył w spółkach kontrolowanych przez ten londyński fundusz inwestycyjny złodziejstwo i wyprowadzanie pieniędzy na wielką skalę. Chodziło o wyłudzenia liczone, szacunkowo, na ponad 230 mln dolarów, głównie pieniędzy budżetowych (zwroty rzekomo nadpłaconego podatku), które następnie zostały w ciągu jednego dnia (przypadkowo była to Wigilia) wyprowadzone do rajów podatkowych. To, że Magnicki zajął się tą sprawą nie było kwestią zbiegu okoliczności. Hermitage Fund specjalizował się, bowiem w tropieniu defraudacji i nadużyć, głównie w rosyjskich firmach, których akcje posiadał. Największy rozgłos przyniosło mu śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z Gazpromu, jakie prowadził między rokiem 1998 a 2000. W październiku 2000 roku wydano nawet „optymistyczny” komunikat, w którym można przeczytać, że międzynarodowi inwestorzy wyceniają rosyjskiego giganta gazowego, tak jakby 99 % jego aktywów zostało skradzionych, a w rzeczywistości wyprowadzono jedynie 10 %, i „to jest dobra wiadomość”. Rosyjskie władze nie charakteryzują się szczególnie rozwiniętym poczuciem humoru, więc działalność Hermitage Fund określono, jako „zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”, w biurach przeprowadzono rewizję, współpracowników pobito i aresztowano (niedługo potem ich wypuszczono), papiery zabrano. Tropiących złodziejstwo publicznych pieniędzy oskarżono o to, że oni je ukradli. Prawdziwych sprawców nie szukano i nie szuka się do dziś. Znacznie mniej szczęścia miał Sergiej Magnicki. Po tym jak poinformował władze o wyłudzeniach, na co przedstawił dokumenty i dowody, został aresztowany a w więzieniu, dość niespodziewanie zmarł, w wieku 37 lat. Władze odmówiły mu pomocy medycznej.

W efekcie sprawy Magnickiego i dochodzenia, jakie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych szereg rosyjskich oficjeli objęto sankcjami (zakazując im wjazdu na teren USA). Dziś sprawa powraca, bo śledztwo, choć już nie zajmuje pierwszych stron gazet jest nadal prowadzone i przynosi bardzo interesujące wyniki. Precyzyjnie rzecz ujmując mamy do czynienia z 11 śledztwami, na rachunkach różnych instytucji finansowych zamrożono 40 mln dolarów, a poszukiwania pozostałych 190 wciąż trwają.

Dochodzenia, które prowadzą wynajęci przez Hermitage Fund śledczy przynoszą bardzo ciekawe informacje. I tak podpułkownik Artem Kuzniecow, który kierował w moskiewskiej policji śledztwem przeciw Magnickiemu, zaraz po jego śmierci kupił mieszkanie o wartości 3 mln dolarów. Jeden z jego podwładnych w tym samym czasie nabył nieruchomości za ponad milion dolarów. Kierująca inspekcją podatkową Olga Stepanowa, a przypomnijmy, że ujawniony przez Magnickiego schemat defraudacji polegał m.in. na tym, że w tym samym dniu pieniądze za rzekomo nadpłacone podatki (dokumenty fałszowano) zostały przelane z rachunków rosyjskich służb podatkowych i natychmiast wytransferowane do rajów podatkowych, buduje pod Moskwą willę o wartości 8 mln dolarów, ale, jako, że budowa jeszcze trwa, to kupiła sobie willę w Czarnogórze (700 tys. dolarów), takąż w Katarze (3 mln) i dwa mieszkania w Moskwie. Doradca finansowy małżeństwa Stepanowych, Aleksandr Pereplicznyj, który ujawnił, że mają oni na rachunku bankowym w Szwajcarii ponad 11 mln dolarów (w efekcie zostały zamrożone) uciekł do Wielkiej Brytanii, ale nie cieszył się długo klimatem Albionu, bo został w 2012 roku otruty przez nieznanych sprawców. Amerykańskie służby wywiadowcze nieoficjalnie informowały, że polecenie otrucia kolejnego niewygodnego dla Moskwy uciekiniera wydał osobiście Władimir Władimirowicz.

W Wielkiej Brytanii wytropiono kolejne 30 mln dolarów ukradzione ze spółek córek Hermitage Fund. Kupowano za nie wille, jachty, samochody, a za wszystkimi przelewami stały spółki kontrolowane przez Dmitrija Klujewa. Ten biznesmen, nazywany przez urzędników amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, mafioso, stworzył grupę złożoną z urzędników rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, resortów siłowych, służb skarbowych, która specjalizowała się w kradzieżach pieniędzy na wielką skalę, pod dyskretną opieką Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Wcześniej dał się poznać w innej sprawie – próbie przywłaszczenia wartych 1,6 mld dolarów akcji Michaljłowskiego Kombinatu Górniczego, wielkiej firmy wydobywającej i wzbogacającej rudę żelaza. Całej sprawie towarzyszyły dziwne, niewyjaśnione zgony, „kierownictw” zamieszanych w aferę firm, których zarządy rekrutowały się głównie ze środowiska kryminalistów i bezdomnych oraz doniesienia o wspólnych urlopach prowadzących dochodzenie oficerów śledczych i prawników z otoczenia Klujewa.

W kwietniu 2016, po tym jak świat ujrzały dokumenty nazywane potocznie Panama Papers, okazało się, że ok. 800 tys. dolarów z ukradzionych pieniędzy trafiło na rachunki firm kontrolowanych przez Sergieja Roldugina, osobistego przyjaciela Władimira Putina, ojca chrzestnego jednej z jego córek. Pieniądze z rachunków spółek Roldugina za pośrednictwem podmiotów zarejestrowanych w Mołdawii i w rozmaitych rajach podatkowych zostały, jak argumentują, analitycy, wyprane. Kupiono za nie dzieła sztuki i drogie instrumenty, które nie wiadomo gdzie dziś się znajdują. Sam Roldugin oskarżany jest przez dziennikarzy, że na zlecenie Putina i osób z jego bliskiego otoczenia stworzył cały system prania brudnych pieniędzy. Przez jego sieć miało przepłynąć w ciągu zaledwie kilku lat ponad 2 mld dolarów.

Inna część pieniędzy, odnaleziona została przez dziennikarzy niemieckiego Suddeutsche Zeitung, na rachunkach podmiotu należącego do jednego z wice – merów Moskwy.

Ale prawdziwa bomba wybuchła 16 czerwca, kiedy CNN opublikowało wyniki swego dochodzenia. Amerykańska stacja telewizyjna ujawniła, że 900 tysięcy dolarów zostało przetransferowanych na rachunki syryjskiego biznesmena, mającego też obywatelstwo rosyjskie, zaangażowanego w nielegalną produkcję broni chemicznej przez syryjski reżim, popierany przez Moskwę. CNN ujawniło kopie faktur między zlokalizowanymi w rajach podatkowych firmami syryjskiego przedsiębiorcy, a prowadzonymi przez męża Olgi Stepanowej. Amerykański Departament Stanu uważa, że choć środki transferowane z firm będących własnością męża Olgi Stepanowej zarejestrowanych na Wyspach Dziewiczych miały być przeznaczone na zakup drogich mebli, to faktycznie przeznaczone zostały właśnie w kwocie, co najmniej 900 tys. dolarów na finansowanie programu produkcji broni chemicznej w Syrii. Przy czym amerykańscy urzędnicy mówią o „grupie Klujewa” jak o organizacji przestępczej. Jednym z elementów całego procederu było też zacieranie śladów, utrudnianie dochodzeń i likwidowanie niewygodnych ludzi, czy choćby takich, którzy zbyt natarczywie dociekają prawdy. Takim nieszczęśnikiem był właśnie Magnicki. Ale nie on jeden.

Otóż 21 marca br. W Moskwie miał miejsce wypadek, który wówczas przeszedł prawie niezauważony, ale dziś warto go przypomnieć. Z okna swego mieszkania na 5 piętrze wypadł adwokat Nikołaj Gorochow. Najciekawsze są okoliczności zdarzenia. Ofiara wciągał na linie wannę z jakuzzi do swego zlokalizowanego na 5 piętrze mieszkania. Wiadomo remont. Lina nie wytrzymała, wanna się zerwała i pociągnęła za sobą adwokata. Robotnicy remontujący mieszkanie Gorochowa tak byli zajęci pracą, że niczego nie zauważyli, podobnie jak inni, pomagający mu wciągnąć nie lekki przecież przedmiot. Po prostu na chwilę się odwrócili, tak nieszczęśliwie, że właśnie w momencie zerwania się przeklętej wanny z uwięzi. Wyciągarka, z której korzystano obliczona była na wiele razy większe obciążenie, ale, niestety nie wytrzymała. Nikołaj Gorochow był adwokatem, którego wynajęła matka Sergieja Magnickiego po to, aby reprezentował jej zamordowanego syna w wielu trwających procesach i doprowadził do skazania sądzonych przedstawicieli resortów siłowych. Słynął ze skrupulatności.

 

 

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka