Marek Budzisz Marek Budzisz
1848
BLOG

Jak Chińczycy zdobywają kolejne kraje.

Marek Budzisz Marek Budzisz Chiny Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Pakistańska, anglojęzyczna gazeta Dawn, ujawniła porozumienie, jakie władze tego kraju zawarły z Chinami. Dotyczy ono uczestnictwa Islamabadu w chińskim projekcie Jedwabnego Szlaku. Do tej pory wiele mówiono na temat perspektyw współpracy, ale szczegóły objęte były tajemnicą. Ujawniony dokument winien skłonić obserwatorów do zmiany obiegowych sądów. Przyjęło się uważać, że chińska idea odbudowy Jedwabnego Szlaku dotyczy głównie inwestycji w infrastrukturę komunikacyjną, teraz okazuje się, że jej zakres jest o wiele, wiele szerszy.

Generalnie chodzi o żywność. Chińczycy chcą stworzyć w Pakistanie pełne łańcuchy przetwarzania żywności – począwszy od nowoczesnych gospodarstw rolnych a zakończywszy na fabrykach przerabiających ich produkcję. Oczywiście inwestycjom w sektor rolnictwa i przetwórstwa mają towarzyszyć zmiany w zakresie irygacji, nawożenia, budowy systemów komunikacyjnych, począwszy od dróg i linii kolejowych a zakończywszy na połączeniach szerokopasmowego Internetu. Pekin chce stworzyć cały system pokazowych, chińskich gospodarstw rolnych a także zainwestować w systemy pakowania, przechowywania i transportu żywności. Podmioty z tego kraju inwestujące w pakistański sektor rolniczy otrzymają finansowanie ze specjalnych linii kredytowych przygotowanych przez państwowe instytucje finansowe, a także cieszyć się będą szczególną ochroną i opieką administracji pakistańskiej i dyplomatów chińskich. Dziennikarze opisują 17 szczegółowych projektów inwestycyjnych, jakie znajdują się w dokumencie – począwszy od budowy fabryki nawozów sztucznych o możliwości produkcji 800 tys. ton rocznie (dla porównania polskie rolnictwo zużywa ok. 2 mln ton) a zakończywszy na tworzeniu firm zajmujących się dostarczaniem maszyn rolniczych i budową systemów irygacyjnych. Jednym słowem wszystkim, co ma związek z rolnictwem i jest niezbędne do produkcji żywności. A dodatkowo Chińczycy chcą tworzyć zakłady przetwarzające mięso, warzywa, mleko. I oczywiście wielkie farmy specjalizujące się w tych dziedzinach produkcji. Każda z tych firm będzie wspólnym chińsko – pakistańskim przedsięwzięciem, z tym, że w każdej to Chińczycy będą mieli większość i oni będą zarządzać projektami.

Jeśli chodzi o inwestycje przemysłowe, to Chińczycy podzielili Pakistan na trzy podstawowe strefy – północ to wydobycie surowców mineralnych, strefa centralna – włókiennictwo i materiały budowlany, zaś południe – petrochemia, produkcja stali i porty. W każdym rejonie zostaną utworzone specjalne parki przemysłowe, w których znajdą swą siedzibę mieszane chińsko – pakistański przedsiębiorstwa, ale i podobnie, jak w przypadku rolnictwa i w tych sektorach Chińczycy będą o wszystkim decydować. Co interesujące, Chińczycy szczególnie interesują się pakistańskim przemysłem włókienniczym i chcą w tym sektorze inwestować. Ich intencje, jak argumentują dziennikarze, są oczywiste – liczą na pozyskanie tanich surowców zarówno pakistańskiej proweniencji, jak i pochodzących z innych krajów regionu (np. bawełna z Uzbekistanu).

W dokumencie opisywane są też zamierzenia obydwu krajów w zakresie budowy sieci połączeń telekomunikacyjnych i szerokopasmowego Internetu. Chińczycy chcieliby wykorzystać cztery podwodne kable telekomunikacyjne, jakimi dysponuje Pakistan, ale również potrzebują sieci przekaźnikowych, po to, aby operatorzy komórkowi z tego kraju aktywni we wszystkich krajach afrykańskich mogli obsłużyć wzrastającą liczbę połączeń i zapotrzebowanie na transmisję danych. Listę projektów uzupełniają systemy ochrony granic, monitorowania przestrzeni miejskiej, turystyka, wymiana kulturowa, zniesienie ograniczeń wizowych i retransmisja chińskich kanałów telewizyjnych. To, co uderza, to nie tylko rozmach, ale też szczegółowość zamierzeń i dbałość o to, aby zmiany zachodziły we wszystkich dziedzinach życia. Ale zacząć trzeba od tych sektorów, które w tradycyjnych gospodarkach są najważniejsze, czyli od rolnictwa.

Opis tego jak Chińczycy chcą inwestować w Pakistanie jest również pomocny dla zrozumienia ich nastawienie względem innego z sąsiadów na zachodzie – Kazachstanu. I w tym wypadku istnieje coraz więcej przesłanek, aby formułować pogląd, że jednym z głównych pól współpracy będzie produkcja żywności na potrzeby rynku chińskiego. Tego rodzaju strategia jest zresztą zgodna z oczekiwaniami Astany, która w obliczu kryzysu sektora paliwowego upatruje w rozwoju produkcji żywności jednego z głównych motorów dywersyfikacji własnej gospodarki. Podczas ostatniej wizyty, w trakcie Forum Jedwabnego Szlaku, w Pekinie Kazachski prezydent Nazarbajew podpisał szereg porozumień otwierających chiński rynek dla żywności produkowanej w jego kraju. Najważniejsze jest podniesienie limitu eksportu zboża do Chin – teraz to 500 tys. ton, ale w ciągu najbliższych trzech lat planuje się wzrost do miliona. Ale to nie jedyne uzgodnione działanie – kolejne to budowa sieci laboratoriów mogących certyfikować i decydować o dopuszczeniu kazachskiej żywności do Chin. Wydaje się, że znani z ostrożności Chińczycy działają w tym wypadku planowo i metodycznie. Najpierw zbudowali trasy komunikacyjne, suche porty kontenerowe, wspólne przedsiębiorstwa przetwórcze. Teraz przystępują do certyfikacji, badania, jakości i uzgadniania norm i standardów. Zwiększając zakupy żywności, chcą, tak uważają analitycy, doprowadzić do ożywienia w tym sektorze kazachskiej gospodarki, w którym nadal pracuje 40 % ludności tego kraju. W jakim celu? Przyjęło się uważać, że ich głównym zamierzeniem jest doprowadzenie do stworzenia sytuacji, kiedy na dobrej koniunkturze zyskają wszyscy, w tym i mali producenci. Wówczas potencjalny opór społeczny wobec ich wejścia w większej skali może okazać się mniejszy. A przecież nadal mówią o zbudowaniu „zielonego korytarza” i wydzierżawieniu od kazachskiego rządu, tak na początek, przynajmniej 1 mln ha ziemi. Prasa rosyjska pisała też jakiś czas temu, że Chińczycy zamierzają docelowo w Kazachstanie produkować ponad 100 mln ton ziarna na eksport.

Chińską strategię ekspansji i rozwoju próbują imitować Rosjanie, szczególnie na Dalekim Wschodzie. Stworzyli tam 16 specjalnych stref ekonomicznych oraz zaopatrzyli port we Władywostoku w specjalne uprawnienia, pozwalające w sposób uproszczony odprawiać towary. Stworzyli również specjalne ministerstwo, którego głównym zadaniem jest troska o region, działanie na rzecz wzrostu gospodarczego i spowodowanie, że odpływ ludności rosyjskojęzycznej z tych obszarów zostanie zahamowany a nawet odwrócony. Oficjalne plany stawiają ambitny cel – w roku 2025 rosyjski Daleki Wschód winno zamieszkiwać nie mniej niż 6,5 mln osób. Gdyby z tego punktu widzenia oceniać rezultaty aktywności spec-resortu, to są one, co tu dużo mówić, mizerne. Rząd argumentuje, że obecnie region zamieszkuje 6,2 mln ludzi, choć analizując dane statystyczne dojść można do wniosku, że bliższa prawdy jest liczba 4,8 mln ludzi. Ale nawet przyjmując za prawdę dane oficjalne, oznacza to, że z regionu w ciągu ostatnich 25 lat wyjechało 1,9 mln ludzi. W ciągu ostatnich 5 lat, czyli w czasie, kiedy działa specjalny resort dedykowany problemom Dalekiego Wschodu, a jednym z jego podstawowych zadań jest przeciwdziałanie wyludnianiu się regionu, ludność zmniejszyła się o 83 tys. osób. Szumnie ogłaszane nowe projekty inwestycyjne, mówi się o stworzeniu 100 tys. nowych miejsc pracy, przy bliższej analizie nie są przykładami sukcesu. Media opisują np. historię rosyjsko – japońskiego joint – venture, które w Chabarowsku postawiło szklarnie i zajmuje się produkcją warzyw. Założyciele firmy uskarżają się, że przychodzi im płacić za energię elektryczną i gaz ceny dwa razy wyższe niźli np. we Władywostoku. Powód? Lokalna administracja patronująca specjalnej strefie, w której znajduje się firma, podpisała niekorzystne umowy z dostarczycielami mediów. Podobno, ma się to niedługo zmienić.

9 maja, w czasie święta państwowego, prezydent Kirgizji Atambajew wygłosił przemówienie. Kirgizja tradycyjnie uchodzi, za kraj z grupy byłych republik środkowoazjatyckich najbliższy Rosji, jest członkiem powołanej pod egidą Moskwy, Wspólnoty Euroazjatyckiej, Rosjanie dzierżawią na jej terenie bazę wojskową, jednym słowem, dobry, wypróbowany przyjaciel. Trochę światła na to, w jaki sposób Kirgizi rozumieją tę przyjaźń rzuca treść przemówienia. Otóż zdaniem prezydenta Bajkał, Jenisej, Sybir, to historyczne terytoria kirgiskie wydarte jego narodowi przez Rosjan, zaś tacy „rosyjscy” bohaterowie narodowi jak Kutuzow, Karamzin, Aksakow, Turgieniew czy Jesienin w istocie byli zruszczonymi Kirgizami. Ale to nie wszystko. Prezydent nawiązał w swym wystąpieniu do niedawnego zamachu w Petersburskim metrze, w którym pochodzący z jego kraju zamachowiec – samobójca zdetonował bombę zabijając siebie i kilkanaście osób. Komentując to wydarzenie powiedział, że zamachowiec jest ofiarą rosyjskiego szowinizmu, którego doświadczają każdego dnia jego rodacy pracujący w Rosji i to rosyjskie prześladowania pchnęły młodego człowieka do tego desperackiego kroku. Na tym tle, zgłoszona w tym samym czasie propozycja jednego z kirgiskich deputowanych, aby w szkołach zacząć nauczać w miejsce rosyjskiego, język angielski, który mógłby za kilkanaście lat stać się drugim oficjalnym językiem kraju (w miejsce dziś obowiązującego rosyjskiego) wydaje się umiarkowaną. Ale niepokoi Rosjan w równym stopniu, co niedawno zgłoszony projekt przejścia sąsiedniego Kazachstanu na alfabet łaciński. Ta zmiana tonu wobec Rosji w dotychczas lojalnych republikach Azji Środkowej, przez wielu obserwatorów, wiązana jest z penetracją chińskiego kapitału. W naturalny sposób następuje reorientacja gospodarek tych krajów na Chiny, nasilają się kontakty, a perspektywy są coraz lepsze. Nie ma, zatem żadnego powodu, aby płacić serwitutu wobec Moskwy. I być może sprawdzi się scenariusz sformułowany przez Zbigniewa Brzezińskiego, który w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że za 10 lat nikt w Azji Środkowej nawet nie będzie pamiętał o tym, że w przeszłości tworzył z Rosją jakąś unię gospodarczą.

Występując na trwającym właśnie petersburskim forum ekonomicznym prezydent Putin wiele mówił o rozwoju gospodarki cyfrowej i napływie inwestycji zagranicznych do Rosji. Wezwał nawet rząd i firmy państwowe do patronowania nowym przedsiębiorstwom i proponował kolejne zmiany w obowiązującym prawie. W Rosji, właściwie bez przerwy mówi się o potrzebie nowych, w tym i zagranicznych inwestycji. Póki, co idzie to dość słabo, a Chińczycy zdobywają kraj po kraju.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka