Marek Budzisz Marek Budzisz
2025
BLOG

W Rosji kończy się krymski konsensus.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Wiele wskazuje na to, że polityka Stanów Zjednoczonych wobec Rosji ulega zasadniczej zmianie. Choć, jak wskazują eksperci nadal będziemy obserwować jej chwiejność, to jednak raczej jej linia przebiegała będzie w myśl zasady dwa kroki do przodu jeden w tył. A trend zmian jest dosyć wyraźny. Już sami Rosjanie nie mówią o resecie we wzajemnych relacjach, ale o ich pogorszeniu, mimo, iż i tak są w „opłakanym stanie”.

Ameryka zwiększa presję na Rosję, zwiększa swą obecność (polityczną) w Europie, NATO i na Bliskim Wschodzie i przygotowuje, jak się wydaje nowe kroki. Jakie? Zwrócone przeciw Korei Pn. (wysłanie okrętów wojennych w ten rejon świata), Syrii i Rosji. W tym ostatnim przypadku będziemy mogli obserwować nastawienie zarówno administracji, jak i Kongresu wobec nowych propozycji antyrosyjskich sankcji. Złożony projekt ustawy (przez grupę republikańskich kongresmanów) niesłychanie je zaostrza. Przewiduje m.in. objęcie amerykańskimi sankcjami wszystkich potencjalnych inwestorów w rosyjski sektor poszukiwania, wydobycia i przetwarzania gazu i ropy naftowej (inwestycje powyżej 20 mln dolarów), co w praktyce zamykałoby kwestie wszystkich rosyjskich gazowych „potoków”. Ale dodatkowo, nakłada amerykańskie sankcje na wszystkie podmioty kupujące rosyjskie skarbowe papiery wartościowe, czyli finansujące deficyt budżetowy Kremla. Tylko w 2016 roku, wg. danych rosyjskiego Banku Centralnego 88% deficytu pokryto sprzedażą obligacji skarbowych, zakupionych przez zachodnie instytucje finansowe – łącznie 435 mld rubli. Niezależnie od losów propozycji tej ustawy wyraźnie widać zaostrzenie stanowiska wobec Rosji.

Co ciekawe, ostatnie uderzenie Stanów Zjednoczonych, na bazę syryjskiego lotnictwa, właściwie nie spotkało się wśród amerykańskich sojuszników ze słowami krytyki. A nawet można odnieść wrażenie, że w wielu stolicach, w tym i europejskich z zadowoleniem przyjęto powrót amerykańskiego gracza. Już niedługo, po spotkaniu G 7 we Włoszech, zobaczymy na ile zachód mówi jednym głosem i czy włoski minister spraw zagranicznych, jak niedawno w Moskwie wystąpi z propozycją niesiania sankcji wobec Kremla. Waszyngton zapowiada wzrost presji obliczonej na zmuszenie Asada do odejścia. Znacznie utrudnić to może położenie Moskwy, która, zdaniem pytanego przez Radio Swoboda arabisty Grigorija Kosacza, postawiła wszystko na jedną asadowską kartę. I nie utrzymuje nawet relacji z innymi grupami w bardzo niejednolitym obozie władzy w Syrii. Do tej pory, w jego opinii, Rosja starała się zwalczać przeciwników Asada w Syrii unikając jednocześnie zbyt wyraźnego konfliktu z DAESZ. Ale ta strategia okazała się nieskuteczna. Nie uniknięto przeniesienia działań terrorystycznych na teren Rosji (ostatnie wydarzenia w Petersburgu, Astrachaniu, Osetii, Czeczenii na to wyraźnie wskazują) a ponadto wejście do gry Stanów Zjednoczonych, zmniejsza prawdopodobieństwo osiągnięcia przez Rosję pożądanych politycznych rezultatów. Czyni zresztą zupełnie nieaktualnymi kwestię tzw. syryjskich rokowań pokojowych toczonych pod patronatem Moskwy w kazachskiej Astanie.

Co gorsze, z punktu widzenia Kremla, w samej Rosji maleje skłonność społeczeństwa do ponoszenia dalszych wyrzeczeń w imię przywracania imperialnej potęgi Moskwy. Świadczy o tym nie tylko skala ostatnich demonstracji, ale przede wszystkim badania opinii publicznej. Przeprowadzony przez Centrum Lewady, jeszcze w marcu, sondaż, pokazuje, zdaniem socjologów wyraźnie jeden trend – w Rosji kończy się tzw. krymski konsensus, czyli gotowość zaciśnięcia pasa (sankcje) w imię odbudowy mocarstwa. I tak w marcu ubiegłego roku 25 % Rosjan uważało, że państwo daje im niemało, ale powinno więcej. Dziś już 31 %. Rok wcześniej 17 % pytanych było zdania, że ojczyźnie należy pomóc, teraz ten wskaźnik spadł do 11 %. Nie są to zmiany rewolucyjne, ale trend jest wyraźny. Co więcej, obserwowany przez szykującego się do przyszłorocznych wyborów Putina. Choć nie ogłosił on jednoznacznie, iż będzie kandydował, to jednak specjaliści są, co do tego zgodni. Mniej już zgody jest wśród nich, jeśli chodzi o kształt kampanii. Ich zdaniem rozpocznie się ona oficjalnie jesienią br. (październik – listopad) po wyborach do regionalnych ciał przedstawicielskich, wcześniej rząd ogłosi pakiet głębokich reform (czerwiec) mających uzdrowić rosyjską gospodarkę i dać szansę wyjścia z kryzysu. Założenia reform przygotowuje zespół pod kierunkiem byłego ministra finansów Kudrina. Jak głębokie to będą zmiany zależy od tego, na ile, zmieni się sytuacja społeczna w Rosji i nastawienie wobec władzy. Pierwszym „sondażem” ma być kwietniowa rozmowa telefoniczna Putina z Rosjanami, która miała się pierwotnie odbyć w marcu, ale demonstracje Nawalnego, skłoniły Kreml do przesunięcia terminu. Czy reformy wdrażał będzie Dima Miedwiediew? Zależy to od wyników wyborów lokalnych i sytuacji kraju w najbliższych miesiącach.

I wreszcie wraca w rosyjskich mediach sprawa Krymu. I to w ciekawy sposób. Otóż Kommersant zamieszcza długi wywiad z Jurijem Mieszkowem, byłym, prorosyjskich prezydentem Krymu (jeszcze za czasów Kuczmy). Mieszkow nie pozostawia suchej nitki na strategii politycznej Kremla wobec półwyspu i rządzących nim nominatów Moskwy. Jego teza jest jasna – gdyby w 2014 roku Moskwa przyjęła nieco bardziej wyrafinowany i zniuansowany program działań, gdyby wzorowała się na jego polityce z lat dziewięćdziesiątych, to dziś Moskwa miałaby de facto taką samą sytuację – Krym byłby niezależną, prorosyjską republiką, zintegrowaną politycznie i gospodarczo z Rosją a formalnie tylko (a może nawet bez tego) uznającą zwierzchność Kijowa. Ale nie miałaby sankcji i ostracyzmu Zachodu, nie miałaby skorumpowanej i nieudolnej ekipy na miejscu i niezakończonego sporu granicznego.

Ten wywiad pokazuje stan zaniepokojenia części przynajmniej rosyjskiej elity skutkami uwikłania się Rosji w sytuacje konfliktowe (Krym, Syria, Osetia), z których nie widać dobrego wyjścia. A co gorsze nastąpić może eskalacja działań wraz z usztywnianiem się stanowiska Zachodu. Pierwsze wskaźniki, że takie usztywnienie może mieć miejsce już są – Międzynarodowy Fundusz Walutowy uruchamia kolejną transzę kredytów dla Kijowa. W Moskwie decyzja ta odczytywana jest, jako akt polityczny wzmacniający ukraińskie władze. Podobnie jednogłośna uchwała Parlamentu Europejskiego w sprawie zniesienia wiz dla Ukraińców. I wreszcie podpisanie umowy o współpracy wojskowej między Kijowem a Montrealem, co wzmocni, ukraińskie siły zbrojne, bo Kanadyjczycy dostarczą Ukrainie broń umożliwiającą atakowanie. Waszyngton nie reaguje.  A teraz jeszcze możliwa eskalacja działań w Syrii. Skąd na to wszystko Moskwa ma brać siły i środki?

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka