Marek Budzisz Marek Budzisz
1442
BLOG

Rosja – Chiny, czyli sojusz strachem podszyty.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

W rosyjskich mediach trwa dyskusja o tym, że już ponad 300 pilotów opuściło kraj i pracuje w Chinach. W jednym z opublikowanych wywiadów znaleźć można ciekawy opis sytuacji. Opowiada Igor Sulim, były pilot wojskowy, który w 2012 roku ujawnił rozpowszechniony w rosyjskim lotnictwie wojskowym schemat wymuszania przez dowództwo comiesięcznych „zrzutek” podwładnych na ich rzecz. Wówczas wybuchł skandal, winnych wydalono z armii, niektórzy trafili do więzienia, ale dla tego, kto ujawnił całą aferę w rosyjskich siłach zbrojnych nie było już miejsca. Został pilotem cywilnym, a teraz, już od roku pracuje w Chinach. I co mówi? – „nie ma sensu porównywanie bezpieczeństwa lotów u nas i w Chinach. W porównaniu z nami oni są w kosmosie, ostatnio coraz częściej wątpię czy możemy ich dogonić”.  Rosyjski pilot opisuje wszechwładzę rosyjskiej biurokracji, która, chcąc zatrzymać ucieczkę kadr po prostu nie wydaje świadectw zawodowych. Zwraca uwagę na warunki pracy: „Prosty przykład: jeśli u nas (czyli w Chinach) czas odpoczynku jest krótszy o 10 minut niż przewidują to normy, to z pewnością pilot z następnego lotu zostanie zwolniony. Jeśli kompania lotnicza postąpi inaczej to musi liczyć się z karą idącą w dziesiątki a może nawet setki tysięcy dolarów. W Rosji załatwia się to inaczej. W większości przypadków będą cię wzywać do tego abyś był lojalny wobec firmy, wziął odpowiedzialność na siebie i wreszcie przystał na naruszenie zasad po to, aby rejs doszedł do skutku.” Pilot Sulim mówi nie tylko o tym, że więcej zarabia, ale również czuje się szanowanym członkiem szybko rozwijającej się międzynarodowej firmy działającej na rosnącym i perspektywicznym rynku. A w Rosji? Wszechwładna biurokracja pomiata ludźmi.

Wypowiedź ta, jakby nie było, byłego wojskowego, wciąż uważającego się za rosyjskiego patriotę odsłania ambiwalencję strategicznego partnerstwa rosyjsko – chińskiego. Partnerstwa, w którym pełno jest oficjalnych deklaracji o przyjaźni, ba, braterstwie, ale kiedy pod uwagę bierze się konkretne procesy, decyzje, działania, to obraz nie jest już tak jednoznaczny.

Weźmy przykład z dziedziny współpracy wojskowej. Ostatnio rosyjski minister obrony Szojgu podpisał ze swoim chińskim odpowiednikiem „mapę drogową” współdziałania, która przewiduje również wspólne manewry. Ale równolegle Rosjanie podejmują też kroki o zdecydowanie innym charakterze. Otóż jak wynika z doniesień rosyjskich mediów na początku czerwca kolejna jednostka wojskowa dostała na wyposażenie nowoczesny system rakietowy Iskander. Tą jednostką jest właśnie utworzona 3-cia brygada rakietowa wchodząca w skład rosyjskiej 29 armii, która stacjonuje we Wschodnim Okręgu Wojskowym (Daleki Wschód). Sformowana w grudniu 2016 roku brygada pierwotnie wyposażona była w sprzęt starszej generacji, teraz otrzymała nowe uzbrojenie. Analitycy zauważają, że to już czwarta brygada w tym okręgu wojskowym, która dostała Iskandery. W efekcie na rosyjskim Dalekim Wschodzie więcej jest tych rakiet, niżli w jakimkolwiek innym z rosyjskich okręgów wojskowych, tych, które położone są przy zachodnich granicach nie wykluczając. Specjaliści zauważają, że rakiety te, mające wg, rosyjskich danych zasięg od 400 do 500 kilometrów, mają bardzo ograniczoną liczbę celów wojskowych identyfikowanych z obecnością Stanów Zjednoczonych w regionie. Właściwie w grę wchodzą cele w Korei Pd. (system THAAD) oraz instalacje radarowe położone w japońskiej prefekturze Hokkaido. Ale jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż dwie z czterech brygad rakietowych rozlokowana jest w głębi kraju (Buriacja i Kraj Zabajkalski), to już staje się oczywiste, że wymierzone mogą być tylko w cele znajdujące się w Chinach, zwłaszcza, że znajdują się blisko granicy. Zdaniem rosyjskich specjalistów ds. rozbrojenia, takich jak np. akademik Arbatow, w rosyjskiej doktrynie wojennej nadal zawarta jest idea użycia sił jądrowych w razie wybuchu konwencjonalnego konfliktu zbrojnego. Przy czym, jego zdaniem, chodzi w tym wypadku o ewentualną deeskalację zarówno działań zbrojnych na zachodzie, jak i na wschodzie kraju.

Rosyjski rząd od wielu już lat walczy z wyjazdami Rosjan z Dalekiego Wschodu. Ale bez większych efektów. Według oficjalnych danych statystycznych zmniejszyła się liczba ludności w siedmiu z dziewięciu, dalekowschodnich okręgach. W ubiegłym roku z Kraju Nadmorskiego (Władywostok) wyjechało 80 tys. ludzi. Planuje się tworzenie nowych miejsc pracy, ściągnięcie inwestycji, budowę „miast nauki”, specjalne programy pomocowe dla rodzin wieloletnich, rozdawana jest państwowa ziemia. Tempo odpływu ludności trochę się spadło, ale przełomu nie widać, o przyroście nie ma, co mówić.

Rosjanie wreszcie zaczynają zastanawiać się jak chińska ekspansja gospodarcza w byłych republikach ZSRR, które utworzyły po latach dyskusji i przymiarek, wraz z Rosją tzw. Unię Euroazjatycką, wpłynie na przyszłość tej „platformy integracji”. Do tej pory jej perspektywy oceniali analitycy z Zachodu, i w większości mówili, tak jak np. Zbigniew Brzeziński, który w jednym z ostatnich opublikowanych w Rosji wywiadów powiedział, że za dziesięć lat nikt nie będzie o tym powołanym przez Moskwę organizmie pamiętał. Teraz podobne pytanie postawili sobie eksperci z Instytutu Ekonomii Rosyjskiej Akademii Nauk.[1] Ciekawy to materiał, choć od razu trzeba powiedzieć, że dla Rosjan dość gorzki, bo pokazuje i analizuje politykę Chin wobec krajów postsowieckich w perspektywie ostatnich trzydziestu lat. W chińskiej strategii wobec państw regionu dostrzegają oni starannie zaplanowane fazy ekspansji. Po pierwsze zaczyna się od ekspansji handlowej, zarówno polegającej na eksporcie, ale również i imporcie. I tak udział importu towarów chińskich w całości zakupów krajów Azji Środkowej, wzrósł z poziomu 20 % w roku 1996 do 83 % w 2014. I w każdym przypadku ten wzrost handlu z Chinami odbywał się kosztem Rosji. Podobnie, jeśli bierze się pod uwagę kraje kaukaskie. Między rokiem 2000 a 2015 handel Chin i Armenii wzrósł ponad 50 razy, Gruzji 18 razy, jedynie W przypadku Azerbejdżanu, który chroni swój wewnętrzny rynek przed chińską ekspansją handlową dynamika jest niższa (obroty handlowe wzrosły 2,7 raza). Gdyby kraje Azji Środkowej i Kaukazu potraktować łącznie, to wskaźniki są niezwykle wymowne. Eksport ropy naftowej i gazu do Chin wzrósł między rokiem 2000 a 2012 z 0,3 % PKB do 3,6 % PKB krajów regionu (ten sam wskaźnik dla Rosji zmniejszył się z 4,6 % do 0,2%), eksport artykułów rolniczych do Chin rósł w podobnym tempie z 0,8 % PKB do 3,3 % PKB (dla Rosji – spadek z 4,7 % do 0,8 %). Jeśli chodzi o import z Chin, to obserwujemy podobne trendy – wzrost z 1,3 % PKB do 6,2 % (dla Rosji spadek z 14,5 % do 8,5 %). A zatem Rosja jest stale, systematycznie i skutecznie wypierana przez Chiny z przestrzeni handlowej krajów wchodzących w przeszłości w skład ZSRR. Nawet w dziedzinie, na której Rosjanom szczególnie zależy, w dostawach maszyn, urządzeń i technologii, oddają pole Chińczykom. Jak zauważają autorzy raportu „Chiny stają się dostawcą technologii pozwalających modernizować gospodarki państw regionu. Rola Rosji w wielu państwach zmniejsza się.” Ale w opinii rosyjskich badaczy ekspansja handlowa to tylko pierwszy krok chińskiej konkwisty. Drugim w kolejności są inwestycje. Zaczyna się od inwestycji bezpośrednich w branżach surowcowych. I tak pod koniec 2015 roku wielkość chińskich inwestycji w państwach Azji Środkowej 11 krotnie przewyższała zaangażowanie Rosji. W branży wydobycia surowców skoncentrowanych było 95 – 98 % chińskich inwestycji bezpośrednich. Kapitałowa ekspansja Pekinu szczególnie nasiliła się w czasach kryzysu, kiedy rządy państw regionu gorączkowo poszukiwały ratunku. Dostały od Pekinu preferencyjne kredyty, zabezpieczone, i to jest regułą, koncesjami wydobywczymi i udziałami w firmach z tego sektora. Potem przyszedł czas na inwestycje w infrastrukturę budowę rurociągów, linii kolejowych, dróg, meliorację. Dobrym przykładem jest tutaj choćby Kazachstan. I tak np. w ostatnich latach liczba połączeń lotniczych między Astaną a różnymi chińskimi destynacjami wzrosła z 20 do 60. Wszystkie te inwestycje również finansowane są preferencyjnymi pożyczkami z chińskich instytucji.  Ale nie tylko – Chiny zaczęły chętnie pożyczać pieniądze rządom. I tak w 2015 roku 43 % długu państwowego Tadżykistanu znajdowało się w rękach instytucji z Państwa Środka, w przypadku Kirgizji było to 35 %, jedynie dla Kazachstanu wskaźnik ten był mniejszy (8 %). Teraz podobne zjawisko można obserwować w przypadku szybko zadłużającej się Białorusi. A ostatnio przyszedł czas na realizowanie przez Pekin polityki przenoszenia całych kompleksów przemysłowych z Chin do krajów regionu. Jednym z zasadniczych celów tego działania jest poprawa, szczególnie w Chinach Północnych, fatalnej sytuacji ekologicznej, drugim wykorzystanie już tańszej niż chińska miejscowej siły roboczej, trzecim silniejsze związanie lokalnych elit z Pekinem. Rosyjscy badacze w sumie niewiele uwagi poświęcają idei budowania Jedwabnego Szlaku, bo wymienianie planowanych inwestycji liczonych w setki miliardów dolarów, nie jest w sumie niezbędne, jeśli się chce, a oni to robią, odpowiedzieć na pytanie o perspektywy powołanej z inicjatywy Moskwy Unii Euroazjatyckiej.  Dostrzegają zasadnicze różnice w polityce integracyjnej Rosji i Chin. Rosja chce integracji ekonomicznej, ale za pośrednictwem kontrolowanej przez siebie Unii, w której decyduje, podczas gdy Pekin woli umowy dwustronne, bez nadzoru Kremla. Chiny nadal będą kontynuowały, zdaniem rosyjskich badaczy, politykę „inwestycje za koncesje eksploatacji bogactw naturalnych”. Obserwowany już trend, wzrostu zależności gospodarek państw regionu od Chin, będzie w przyszłości się nasilał. Przypominają, że jednym z celów powołania Unii Euroazjatyckiej była reindustrializacja wchodzących w jej skład krajów. I jaki jest tego efekt? Zdaniem rosyjskich badaczy „zdumiewająco mały”. I wreszcie zauważają, że w przypadku państw wchodzących do Unii Euroazjatyckiej, „sojusz, jako platforma integracji gospodarczej praktycznie w ich życiu nie istnieje”.



[1] С.П. Глинкина, М.О. Тураева, А.А. Яковлев, Китайская стратегия освоения постсоветского пространства и судьба Евразийского союза, Москва. Институт экономики 2016.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka