Marek Budzisz Marek Budzisz
1876
BLOG

Amerykanie w natarciu (dyplomatycznym), Rosjanie sypią szańce.

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Stało się to, o czym rosyjska gazeta ekonomiczna Wiesti, pisała już w 2015 roku. Turbiny dla budowanej przez Rosjan elektrowni w Sewastopolu na Krymie zostały właśnie, kilka dni temu, dostarczone. Właściwie nie byłoby w tym niczego niecodziennego, gdyby nie fakt, że nadal obowiązują międzynarodowe sankcje zabraniające dostaw technologii oraz maszyn dla sektora energetycznego na anektowany przez Rosję półwysep. Turbiny zbudowane zostały według technologii firmy Simens, konkretnie we wspólnym rosyjsko – niemieckim przedsiębiorstwie w Petersburgu. Teraz Niemcy udają zdziwionych i zaskoczonych. Nawet chcą sprawdzać czy zostały one rzeczywiście dostarczone, mimo, że w sieci obejrzeć można film z ich rozładunku, a sam fakt potwierdzili też rosyjscy oficjele. Całą aferę ujawnił Reuters. Niemcy, więc krzyczą „zostaliśmy oszukani” i zapowiadają śledztwo oraz to, że nie będą świadczyli usług serwisowych i nie dostarczą, w razie potrzeby, części zamiennych. W te dość żałosne deklaracje, zwłaszcza ze strony firmy, która jest powiązana z Rosją tysiącami więzi ekonomicznych, mało, kto wierzy. Sami Rosjanie mówią, że wszystko jest w porządku. Obowiązujące na wschodzie prawo zabrania, bowiem wprowadzania do kontraktów klauzul zakazujących odsprzedaży zakupionego sprzętu. I oni kupili turbiny do innej elektrowni, a potem je po prostu odsprzedali. I w świetle prawa, a także dokumentów, te, które trafiły do Sewastopola pochodzą z wtórnego rynku, rosyjskiego, dodają. Oczywiście opinia publiczna powinna uwierzyć, że niemiecka firma, mająca w Rosji kilka fabryk i sztab prawników, a przy tym nie jakaś tam niewielka grupa przemysłowa a drugi na świecie koncern w swej branży o niczym nie wiedział, zatrudnieni przez nią prawnicy nie mieli czasu, aby zapoznać się z rosyjskimi regulacjami, a o tym, że elektrownia w Sewastopolu potrzebuje turbin też nie słyszeli. Gazet oczywiście nie czytają, bo nie mają czasu, pracują, wiadomo, niemiecka solidność. Ale to przecież nie jedyny przykład europejskiej, czy może precyzyjnie, niemieckiej polityki. O Nord Stream 2 nie będę pisał, bo przykład jest nader dobrze znany. Warto jednak zwrócić uwagę, jak anektowany półwysep traktują europejscy touroperatorzy, w jaki sposób do sprawy podchodzą najpopularniejsze serwisy ułatwiające rezerwację miejsc w hotelach. Znalazły sobie łatwą formułkę – Krym to region eksterytorialny, albo o nieustalonej przynależności państwowej, i już wszystko ok. można mieć w nosie sankcje i to, co się dzieje na dzikim wschodzie, ważne, aby zarobić.

Unia Europejska stoi dziś nie tylko wobec wyzwań związanych z określeniem polityki w zakresie własnego bezpieczeństwa. Dziś rozpoczyna się spotkanie państw Partnerstwa Wschodniego w Kiszyniowie, w Mołdawii. I przynajmniej trzy państwa – właśnie Mołdawia, ale również Gruzja i Ukraina, oczekiwać będą, od Unii właśnie, zakreślenia horyzontu czasu, kiedy będą mogły stać się członkiem wspólnoty. Przewodniczący mołdawskiego parlamentu, oficjalnie powiedział, że jego kraj chciałby złożyć aplikację w sprawie przyjęcia do Unii już w przyszłym roku. To oczywiście zagrywka przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi w tym kraju, ale trzeba pamiętać, że wokół urzędującego prezydenta Mołdawii grupuje się niemała przecież grupa zwolenników integracji z Rosją i jej Unią Euroazjatycką. I mają oni niemałe atuty w ręku – a jeden z najistotniejszych to rozwiązanie problemu Naddniestrza przy pomocy Rosjan. Co proponuje Unia Europejska? A precyzyjniej rzecz ujmując Niemcy, bo to oni realizują politykę Brukseli na tym obszarze. Dalsze rozmowy w sprawie zbuntowanej prawie trzydzieści lat temu prowincji. I to jest właśnie miara bezsilności Unii na Wschodzie. Chciałoby się robić interesy, eksportować, mieć tanią siłę roboczą, ale już podjęcie ryzyka politycznego zaangażowania, to przedwczesne, poczekajcie kolejne trzydzieści lat.

Jedynie aktywniejsza polityka Stanów Zjednoczonych w regionie może poprawić sytuację. Pierwsze efekty warszawskiego spotkania już są. Litewska prezydent Grybauskaite, ogłosiła, że jej kraj kupował będzie amerykański gaz skroplony. Trzeba pamiętać, że Litwini, a nie tylko my, również dysponują portem mogącym przyjmować amerykańskie dostawy. I wcale nie ma pewności, że to Polska będzie głównym wygranym nowej amerykańskiej polityki energetycznej. Zwłaszcza, że jak wczoraj poinformowano w Kijowie, będzie on, na potrzeby swej energetyki węgiel kupował ze Stanów Zjednoczonych. Dlaczego nie z Polski? Mają zamiar kupować również amerykański gaz ziemny. A trzeba pamiętać, że Litwini mają z Kijowem lepsze, bo wolne od historycznych, nierozwiązanych kwestii, stosunki. A byli przy tym jedynym krajem, który realnie dostarczał Ukrainie broni, w tym i umożliwiającej działania zaczepne.

Wczoraj w Kijowie odbywały się spotkania amerykańskiego sekretarza Stanu Tillersona, specjalnego, nowo – powołanego pełnomocnika Volkera z ukraińskimi przywódcami. Był obecny również sekretarz generalny ONZ, a w Donbasie delegacja deputowanych europejskich. Jeżeli dodać do tego właśnie zakończone spotkanie państw OBWE w białoruskim Mińsku, oraz mające się dzisiaj rozpocząć spotkanie NATO – Ukraina, to wyraźnie widać, że w kwestii sytuacji na Wschodzie aktywność administracji amerykańskiej przyczyniła się do zdynamizowania sytuacji. Nadal mówi się o aktualności „formatu normandzkiego”, ale w sytuacji, kiedy ostatnie jego spotkanie odbyło się jesienią ubiegłego roku, gołym okiem widać, że inicjatywę przejmują Amerykanie. Zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów w Niemczech trudno oczekiwać jakichkolwiek przełomów w postawie Berlina. W ubiegłym tygodniu w Moskwie przebywała delegacja komunistów europejskich – zarówno tych pełnokrwistych – francuskich, jak i przemalowanych niemieckich. Bo trzeba pamiętać, że Moskwa nie zrezygnowała z przyjaźni z europejską lewicą, mimo akcentowania przez Putina, przywiązania do tradycyjnych wartości. Otóż zdaniem rosyjskich obserwatorów, powołujących się przy tym na sądy europejskich, lewicowych polityków, nawet znaczący i wielce prawdopodobny sukces Merkel może nie dać jej samodzielnej większości. Zarówno SPD, jak i niemieccy Zieloni, nie mówiąc już o postkomunistach i Alternatywie dla Niemiec, są zwolennikami polityki prorosyjskiej. I jej ostateczny kształt, w wydaniu niemieckim, a co za tym idzie i Brukselskim, zależeć może od niepewnego wyniku wyborczego liberałów.

Wracając do rozmów toczonych w Kijowie, to obserwatorzy podkreślają, że Amerykanie właściwie przyjęli pozycję Ukrainy. Proces deeskalacji w Donbasie rozpocząć winna Rosja – wycofując swe siły zbrojne, doradców i generalnie poparcie dla separatystów. Dopiero po tych posunięciach można przejść do fazy drugiej, politycznej. Rosjanie chcieliby równoległego realizowania obydwu polityk, co mogłoby gwarantować im utrzymanie wpływów na ukraińskim wschodzie. Ale Amerykanie prezentują twardą linię, nie oglądając się przy tym specjalnie na Unię. Już rozpoczęto faktyczną współpracę na linii NATO – Kijów. Oficjalnie z powodu planowanych przez Rosję ćwiczeń Zapad 2017 na Białorusi, ale wydaje się, że chodzi też o wysłanie czytelnego sygnału do Moskwy. I Moskwa, prawidłowo to odczytuje. Właśnie poinformowano, że planuje obniżyć rangę relacji z NATO. Izwiestia, powołując się na nieoficjalne informacje z rosyjskiego MSZ-u, informuje, że w momencie, kiedy rosyjski ambasador przy Sojuszu Gruszko, zakończy swoją misję, co ma nastąpić już niedługo, jego stanowisko zostanie nieobsadzone. Podobnie, jeśli chodzi o zaplanowane na czwartek (13.07) spotkanie przedstawicieli Moskwy i Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rosyjscy dyplomaci powątpiewają w celowość jego organizacji w „sytuacji braku dialogu”. W Moskwie właśnie poinformowano też o tym, że zakończono kompletowanie składu dowództwa 8 armii Południowego Okręgu Wojskowego. Specjalny, tajny „ukaz” podpisał prezydent Putin. Armia ta rozlokowana jest przy granicy z Ukrainą, zaś jej korpus dowódczy składa się z generałów zaprawionych w bojach – zarówno w dwóch wojnach czeczeńskich, jak i w tzw. „wojnie pięciodniowej” z Gruzją. Przy czym ukraińskie służby specjalne przynajmniej połowę z nich oskarżają o osobiste zaangażowanie w działania wojenne w Donbasie. Trudno tych kroków nie rozpatrywać inaczej niźli w kategoriach polityki sypania szańców wokół oblężonej, rosyjskiej twierdzy. A to by świadczyło, że na jakiekolwiek ocieplenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi nie ma szans. Świadczą o tym wypowiedzi Tillersona i Volkera w Kijowie oraz najnowsze przecieki po spotkaniu Putin – Trump w Hamburgu. Wiadomo było, że panowie rozmawiali o ingerencji Rosji w amerykański proces demokratyczny, mówił o tym na konferencji prasowej sam Putin, ale teraz New York Times ujawnił, że Trumpa poddał rosyjskiego prezydenta bez mała przesłuchaniu, przez 40 minut koncentrując się tylko na tej kwestii i zarzucając go gradem pytań. Wczoraj zaś amerykański przywódca napisał tweeta, że nie wierzy w powołanie wspólnej rosyjsko – amerykańskiej komisji mającej pracować nad regułami bezpieczeństwa w sieci. Wygląda, zatem na to, że spotkanie w Hamburgu niczego nie zmieniło.

 

 

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka