Marek Budzisz Marek Budzisz
2959
BLOG

Rosjanie analizują scenariusze wojny nuklearnej.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

W rozmowie wyemitowanej przez rosyjski kanał telewizyjny Rosja 1 prezydent Putin powiedział, że jego służba w wywiadzie ZSRR nie była zwykłą pracą w strukturach, ale wiązała się z nielegalną działalnością. Jednym słowem rosyjski prezydent był nielegałem, czyli agentem rosyjskiego wywiadu pracującym pod przykrywką. Rozmowa związana była z 95 rocznicą powołania sowieckiego wywiadu cywilnego. W jej trakcie Władimir Władimirowicz podzielił się z dziennikarzem swoimi przemyśleniami na temat wyjątkowości służby w wywiadzie. Podejmują ją, jego zdaniem, ludzie, którzy cechują się specjalnymi predyspozycjami – porzucają swoje życie, opuszczają bliskich i w imię służby dla ojczyzny zaczynają żyć poza granicami kraju przez długie, długie lata. Tę apologię kagiebistów, urzędujący prezydent Rosji kontynuował i później opisując losy jednego ze swych kolegów ze służby, z którym zetknął się już po powrocie z niemieckiej placówki. Ten starszy oficer powróciwszy po wielu latach na łono ojczyzny, przyznał mu się w rozmowie, że proponowano mu zajęcie znacznie bardziej eksponowanego stanowiska, jednak odmówił, i zgodził się na dość skromną posadę. Miał powiedzieć Putinowi „największą nagrodą jest dla mnie to, że mogłem służyć ojczyźnie”. Nic, zatem dziwnego, że w rozmowie z dziennikarzem Putin oświadczył, iż nielegałami mogą być tylko ludzie nadzwyczajni, wybrani.

Ten w Polsce dość kontrowersyjny pogląd ilustruje jak w Rosji liczą się ze zdaniem i z opiniami byłych i obecnych agentów służb specjalnych. Ich poglądy są traktowane z najwyższą powagą, nawet, jeżeli, wydają się kontrowersyjne. I z tego też powodu sąd wypowiedziany niedawno przez anonimowego oficera rosyjskich służb specjalnych w innej audycji telewizyjnej poświęconej rocznicy powołania Służby Wywiadu Zagranicznego winien być wysłuchany. Powiedział on, że rozczłonkowanie ZSRR to tylko pierwszy etap z wrogiego planu Sojuszu Północnoatlantyckiego wobec świata rosyjskiego. Następnym krokiem, który jest obecnie realizowany, jest sprowadzenie Rosji do rozmiarów Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. W jaki sposób? Przez doprowadzenie do usamodzielnienia się obcych narodowo regionów, takich choćby jak Powołże.

Ten, nazwijmy to eufemistycznie, dość kontrowersyjny pogląd, jest w Rosji traktowany poważnie. Może nie przez wszystkich, ale z pewnością w kręgach siłowników, którzy dziś rządzą krajem i mają dostęp do walizek z kodami nuklearnymi. Aleksiej Arbatow, syn wieloletniego doradcy wszystkich sekretarzy generalnych KC KPZR od Breżniewa poczynając Grigorija, jednego z autorów polityki odprężenia, sam również specjalista od spraw rozbrojenia zwraca uwagę w jednym ze studiów opublikowanych przez Moskiewskie Centrum Carnegie, że w Rosji, odmiennie niźli w Stanach Zjednoczonych, w walizki nuklearne mają w swoich rękach prezydent, oraz wojskowi - minister obrony oraz szef sztabu generalnego. Inna jest też doktryna wojenna obydwu krajów, inna geneza dochodzenia do przekonania o potrzebie rozmów rozbrojeniowych. I o ile w Stanach Zjednoczonych dyskusja toczona o kształcie polityki powstrzymywania jądrowego objęła w swoim czasie zarówno kręgi wojskowe, jak i cywilne, które zresztą nie są od siebie mocno oddzielone, o tyle w Rosji takiej dyskusji nie było, a wojsko, czy szerzej siłownicy i cywile, to dwa odrębne światy, o zupełnie innej mentalności, inaczej postrzegający i rozumiejący świat.[1]

Te różnice najlepiej widać na przykładzie dyskusji, jaka toczy się od kilku miesięcy, na łamach wojskowego dodatku do Niezawisimej Gaziety. Rozpoczął ja pułkownik, będący zarazem profesorem moskiewskiej Politechniki Leonid Orlenko.[2] Jego zdaniem Stany Zjednoczone toczą już dziś z Rosją wojnę hybrydową, używając w tym celu nacisków dyplomatycznych, podburzając Ukraińców, wprowadzając sankcje. Ale jeśli te kroki okażą się nieskuteczne, a Autor jest przekonany, że tak właśnie będzie, to wówczas dążące do światowej niekwestionowanej hegemonii Stany Zjednoczone, przejdą do działań zbrojnych i zaatakują Rosję przy użyciu swych głowic nuklearnych. I Orlenko, a nie jest w tym chórze jedyny, bije na alarm. Rosja na taki atak nie jest przygotowana a przewaga Amerykanów może uniemożliwić skuteczną odpowiedź Moskwy. I przedstawia wyliczenia. Obecnie Amerykanie dysponują osiemnastoma łodziami podwodnymi typu Ohio, z których 14 może na swym pokładzie przenosić po 24 międzykontynentalne rakiety balistyczne. Rakiety Trident 2, model D5, przenoszą 14 głowic o mocy 100 kt każda. A zatem, jak wylicza tylko jedna łódź podwodna może przenosić 336 głowic. Promień rażenia takiej głowicy wynosi w zależności od rodzaju gruntu od 90 do 150 metrów. Te zastrzeżenia mają znaczenie, bo zdaniem Orlika, w ramach pierwszego uderzenia na Rosję, Amerykanie będą chcieli zniszczyć wszystkie rosyjskie rakiety umieszczone w podziemnych sztolniach i na łodziach podwodnych. A zatem aby zniszczyć 90 % rosyjskich sił jądrowych wystarczy, że Amerykanie użyją arsenału, którymi dysponują tylko trzy łodzie podwodne typu Ohio. I jeżeli Rosjanie będą w stanie odpowiedzieć, to pozostałe 10 % ich pocisków przechwyci amerykańska obrona przeciwlotnicza. Bo Orlik argumentuje, że ogłoszone jeszcze za czasów Raegana program nazywany potocznie Wojnami Gwiezdnymi, wcale nie zostały zaniechany, lecz amerykańskie firmy potajemnie kontynuują jego realizację i dziś przewaga Stanów Zjednoczonych jest ogromna. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? I tu zaczyna się najciekawsze. Otóż profesor pułkownik, w poważnej skądinąd gazecie, jak najpoważniej proponuje, aby Rosja umieściła miny nuklearne, najlepiej po kilkadziesiąt, o wielkiej mocy, zarówno przy wschodnim jak i zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Mogłyby one zostać zdetonowane i gigantyczna fala morska, powstała w efekcie wybuchu dosłownie zmiecie z powierzchni ziemi amerykańskie miasta w większości rozlokowane blisko oceanicznych brzegów. Ale to nie jedyna wunderwaffe z arsenału pułkownika. Jeszcze bardziej interesująca jest druga. Otóż Rosja winna uderzyć ładunkami jądrowymi wielkiej mocy w największy na świecie, 60 – kilometrowy, krater uśpionego wulkanu, znajdujący się w parku Yellowstone (tzw. Kaldera Yellowstone). W ten sposób doprowadzi się do wznowienia jego aktywności, a rozmiary zniszczeń będą takie, że wszystkie pokazywane przez hollywoodzkie filmy klęski żywiołowe to przy nich dziecinna igraszka. Wobec takiej pomysłowości, inne środki proponowane przez Orlika, jak np. zamknięcie Morza Białego i uczynienie z niego szczególnego „magazynu” rosyjskich sił nuklearnych, czy trzykrotne podniesienie wydatków zbrojeniowych są niczym.

Orlikowi odpowiedział[3] cywil Aleksandr Kaliadin, specjalista ds. bezpieczeństwa w Rosyjskiej Akademii Nauk. Przedstawił przy tym argumenty natury politycznej. A mianowicie, jaki byłby cel uderzenia amerykańskich sił jądrowych? Nawet, jeżeli, argumentował, Amerykanie zniszczą Rosję, to w wyniku skażenia radioaktywnego i niezmierzonej emisji pyłów do atmosfery życie w Europie praktycznie przestałoby istnieć. A zatem jądrowe uderzenie na Rosję byłoby uderzeniem na europejskich sojuszników z NATO i oznaczało koniec aliansu. A kto może zyskać na takim rozwoju wydarzeń? Odpowiedź jest oczywista – Chiny, które wówczas będą w stanie nie tylko zająć Syberię, ale dysponowały będą własnym potencjałem nuklearnym, ekonomicznym i reputacją, którą Amerykanie sami zrujnują, aby przewodzić światowej społeczności. Zdaniem Kaliadina, mówienie o wojnach gwiezdnych czy generalnie rzecz biorąc wyścigu zbrojeń, jest amerykańskich bluffem, którego cel jest oczywisty – wciągnąć dziś Rosję, podobnie jak 30 lat temu ZSRR, w wyniszczający wyścig zbrojeń, któremu rosyjska, słabsza gospodarka nie będzie w stanie podołać.

Jednak te zdawałoby się zdroworozsądkowe argumenty Kaliedina nie przekonały pułkownika publicystę.[4] Jego zdaniem Stany Zjednoczone mogą chcieć zniszczenia Europy, bo ta jest dla Waszyngtonu głównym konkurentem w rywalizacji o dominację w gospodarce światowej. A zasadniczym marzeniem Amerykanów jest doprowadzenie do sytuacji, w której uprzywilejowany miliard mieszkańców naszej planety będzie decydował o życiu i śmierci, pozostałych sześciu miliardów. Dziś, jego zdaniem, Rosja jest głównym przeciwnikiem w realizacji tego planu, bo najbardziej stanowczo i wytrwale troszczy się o zachowanie własnej suwerenności. I dlatego, w jego opinii, Amerykanie nie zawahają się nacisnąć jądrowe guziki.

Ten dość schizofreniczny obraz świata, jak się wydaje, w kręgach rosyjskich siłowników jest dość rozpowszechniony. Uważają oni, że Rosja jest zagrożona bezpośrednim uderzeniem i w związku z tym winna za wszelką cenę doprowadzić do przywrócenia równowagi sił, zbrojąc się.

Jak poinformował dziś portal Politico, niektórzy co bardziej wojowniczo nastrojeni senatorowie z Partii Republikańskiej wywierają presję aby Biały Dom wycofał się z zawartego w 1987 roku Układu o Całkowitej Likwidacji Rakiet Średniego Zasięgu (od 500 do 5000 km). Powód? Rosjanie łamią jego zapisy, produkują potajemnie rakiety o takim zasięgu i teraz przyszedł czas na amerykańską odpowiedź.



[1] Alexey Arbatov, The Hidden Side of the U.S.Russian Strategic Confrontation, Carnegie Moscow Center, September 01, 2016.

[2] Леонид Петрович Орленко, Как защититься от "Быстрого глобального удара", http://nvo.ng.ru/gazeta/, 17.03.2017.

[3] Александр Николаевич Калядин, Стратегия быстрого глобального обмана, http://nvo.ng.ru/gazeta/, 26.05.2017.

[4] Леонид Петрович Орленко, Быстрый глобальный удар США по России миф или реальность?, , http://nvo.ng.ru/gazeta/, 23.06.2017.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka