Marek Budzisz Marek Budzisz
1515
BLOG

Moskwa chce mieć Katar.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Eran Lerman izraelski politolog, który w latach 2009 – 2015, był również wiceprzewodniczącym Rady Bezpieczeństwa Narodowego, jest zdania, że ostatnie wydarzenia związane z Katarem interpretować należy w kategoriach rywalizacji między dominującymi na Bliskim Wschodzie ośrodkami władzy, siły i prestiżu. W jego opinii, cytowanej przez Jerusalem Post, dziś w tym rejonie świata liczą się cztery obozy. Najsilniejszym jest obóz stabilizacji, do którego zalicza prócz Izraela również Egipt i Arabię Saudyjską. Przy czym nie można mówić tu o jakimkolwiek formalnym sojuszu, ale o wspólnocie interesów strategicznych, polegającej na dążeniu do zachowania status quo, w konflikcie z siłami, które chcą ten stan rzeczy naruszyć. Trzy pozostałe ośrodki to, w jego opinii DAESZ, obóz Irański oraz Bractwo Muzułmańskie popierane przez Turcję i Katar właśnie. Po ostatnich klęskach militarnych w Iraku i Syrii, zdaniem Lermana, siła DAESZ jest mniejsza. I w takiej sytuacji, skupiony wokół Arabii Saudyjskiej ośrodek stabilizacji postanowił wykorzystać ostatnią wizytę Donalda Trumpa, ale również a może przede wszystkim wzmocnioną idącymi w setki miliardów dolarów kontraktami zbrojeniowymi i też ważnymi, choć znacznie skromniejszymi, bo wycenianymi na jakieś 1,2 mld dolarów prezentami dla amerykańskiego prezydenta i jego otoczenia, swoją pozycję i przystąpić do ataku. Jego cel jest oczywisty – osłabienie Bractwa Muzułmańskiego i innych organizacji finansowanych przez Katar, podważenie pozycji Iranu, i demontaż katarskiej soft power.

Ten ostatni czynnik, najmniej widoczny z Europy nie wiadomo czy nie jest najpoważniejszy. Otóż Katarczycy, przez ostatnie 20 lat stworzyli całą sieć powiązań w świecie arabskim – począwszy od finansowania mrowia islamistycznych organizacji a zakończywszy na bardzo ambitnym programie stypendialnym dla niezamożnej młodzieży z krajów muzułmańskich chcącej studiować w Doha. Ale nie tylko, Katarczycy fundują lub współfinansują wydziały na uczelniach w całym świecie muzułmańskim, tak jak np. w czeczeńskim Groznym. I wreszcie katarska telewizja Al Jazeera, która odegrała kluczową rolę w arabskiej wiośnie, i która uważana jest za główne narzędzie ideologicznej ekspansji Kataru. Chodzi w tym wypadku o rywalizację, między dynastią Saudów a rządzącą Katarem klanem al-Sani o to, który ośrodek reprezentuje prawdziwą tradycję wahhabizmu. Upraszczając i nakładając na całą sprawę europejskie pojęcia można rzec, że Katarczycy propagują jego bardziej liberalną i demokratyczną wersję w przeciwieństwie do Saudów, których oskarżają z jednej strony o nadmierny konserwatyzm, z drugiej zaś o hipokryzję – styl życia przedstawicieli saudyjskiej dynastii, ich zdaniem, zupełnie nie przystaje do ideałów islamu.

Niezależnie od tego, jak skończy się obecny kryzys, a w Stanach Zjednoczonych, formułowane są opinie, że jego eskalacja może doprowadzić do konfliktu na wielką skalę, już dziś staje się jasne, że doprowadzi on do zmian w bliskowschodnim bilansie siły. Również i z tego względu, że w Katarze znajduje się największa amerykańska baza lotnicza, zaś parlament Turcji wspierającej Doha, właśnie postanowił nie tylko o udzieleniu pomocy w przerwaniu blokady morskiej tego kraju, ale również zdecydował o wysłaniu dodatkowych oddziałów wojskowych. Złamanie oporu Kataru musi doprowadzić do jednoczesnego osłabienia pozycji i Iranu i Turcji. Zdaniem ekspertów rzeczywista rywalizacja o to, który z ośrodków siły i wpływu zdobędzie większe znaczenie będzie miała miejsce nie na granicy Kataru i Arabii Saudyjskiej, choć siły zbrojne pierwszego państwa znajdują się w stanie najwyższej gotowości, ale w Syrii. Nie bez powodu ultimatum Arabii Saudyjskiej zbiegło się z początkiem szturmu na Rakkę oraz z kolejnym, drugim już w ciągu miesiąca uderzeniem Stanów Zjednoczonych na oddziały syryjskiej armii rządowej na południu kraju. Siły Kurdyjskie i sprzymierzonej z nimi syryjskiej opozycji rozpoczęły szturm w trzech stron, po to, aby oddziały DAESZ mogły wycofać się na południe w rejon Palmyry i tam wiązać oddziały Damaszku. Przy czym rosyjskie media zwracają uwagę na oficjalne oświadczenie Amerykanów, w którym ci ostatni piszą, że nie jest ich intencją walka z siłami Asada, ale za każdym razem, kiedy te zbliżą się do rejonu kontrolowanego przez nich odpowiedzą zbrojnie. Rosyjscy dyplomaci są zdania, że opublikowane stanowisko jest de facto potwierdzeniem rozczłonkowania Syrii i Rosja w tej sytuacji wystąpi o zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Katar oskarżany jest o finansowanie Bractwa Muzułmańskiego walczącego z rządami wielu krajów arabskich oraz całego wianuszka organizacji uznawanych przez wiele krajów, w tym i Stany Zjednoczone, za organizacje terrorystyczne. Agencje informowały też wczoraj, że Doha wypłaciła przedstawicielom DAESZ miliard dolarów okupu, za kilkudziesięciu uprowadzonych w Iraku obywateli tego kraju, wśród których byli przedstawiciele rządzącej dynastii. Bezpośrednim powodem saudyjskiego ultimatum pod adresem Kataru, był wywiad rządzącego krajem emira dla Al Jazeery. Miał w nim powiedzieć wiele ciepłych słów pod adresem, zarówno Iranu, jak i Bractwa Muzułmańskiego. Niedługo po wybuchu afery poinformowano, że na stronę internetową stacji włamali się hakerzy i cytowane słowa wcale nie zostały wypowiedziane. Jacy hakerzy? CNN twierdzi, że rosyjscy. Kreml uznał te rewelacje za świadectwo „paranoi”, ale „rosyjski ślad” w całej aferze jest.

W obliczu kryzysie wobec Kataru Rosja znajduje się w delikatnej sytuacji. Z jednej strony zainteresowana jest współpracą z Egiptem. W ubiegłym tygodniu w Kairze byli ze specjalną wizytą minister Ławrow wraz z ministrem Szojgu. Chodzi o sprzedaż broni oraz współpracę w Libii. Sprawy gospodarcze też nie są bez znaczenia – Egipt jest największym nabywcą rosyjskiego zboża. Jak wczoraj oświadczył rosyjski minister rolnictwa Tkaczow, po tegorocznych żniwach Rosja chce wyeksportować, co najmniej 40 mln ton. Rynek egipski jest tu kluczowy. I może jest to kwestią przypadku, ale właśnie wczoraj Egipcjanie poinformowali Rosjan, iż w najbliższym czasie mogą się zmienić normy jakościowe przez nich egzekwowane. Chodzi o to, że Egipcjanie chcą wprowadzić zasadę braku jakichkolwiek zanieczyszczeń sporyszem, nawet śladowych, a Rosjanie mają z tym spory problem.

Ale i z Doha Rosjan łączą rozmaite interesy. W lutym tego roku Nurmachmad Chołow, rosyjski ambasador w Katarze udzielił Agencji TASS wywiadu poświęconego wzajemnej współpracy. Wówczas przeszedł on bez większego echa, ale teraz warto zwrócić na niego uwagę. Otóż ambasador mówi o trzech polach współdziałania – zainteresowaniu Kataru zakupem rosyjskiego uzbrojenia i współpracy przemysłowej w tym zakresie, rozmawiali o tym ministrowie obrony obydwu krajów, zaś stosowna umowa winna być podpisana na dniach. Trzeba pamiętać, że jeszcze za czasów administracji Obamy, Katar informował o planach zakupu 72 amerykańskich myśliwców F-15 QA. Kontrakt wart 21,1 mld dolarów nie został jeszcze podpisany, ani tym bardziej nie poszły za tym żadne pieniądze. I dziś Amerykanie mogą stanąć wobec konieczności dokonania wyboru – albo umowy z Arabią Saudyjską i jej obozem, albo w Katarem. I w to miejsce może chcieć wejść Rosja. Drugi obszar współpracy Moskwy z Katarem, to oczywiście kwestie związane ze sponsorowaniem przez ten ostatni kraj organizacji muzułmańskich, rosyjskich nie wykluczając. Rosjanie otwarcie mówią, iż korzystają z pośrednictwa Doha, aby móc rozmawiać z tą częścią syryjskiej opozycji, która związana jest z Katarem. I wreszcie nie bez znaczenia jest sytuacja, w jakiej znajduje się Iran. Rosjanom z pewnością nie jest na rękę izolacja Teheranu, najbliższego dziś na Bliskim Wschodzie sojusznika Moskwy. A Katar, tradycyjnie zajmował stanowisko neutralne w szyicko – sunnickim sporze (spór ten w Jemenie przekształcił się w wojnę domową, nazywaną też przez obserwatorów proxy wojną między Iranem a Arabią Saudyjską). Nie bez znaczenia dla Moskwy i układu sił w regionie jest też przyszłość amerykańskiej bazy lotniczej w Al Udeid.

Trzeci wreszcie obszar rosyjsko – katarskiej współpracy to sprawy gospodarcze. I to na kilku polach. Rosjanie są zainteresowani, powołaniem wespół z Doha „gazowego OPEC”, w którym uczestniczyliby również inni producenci tacy jak Iran czy Turkmenistan. I formalnie takie rozmowy już się odbywały, ale ze wspólnej polityki cenowej jakoś nic do tej pory nie wychodziło. Ale sam wzrost zagrożenia dostaw z Kataru (blokada morska i lądowa kraju) może być Rosji na rękę, zarówno w planie krótko, jak i długoterminowym. Krótkoterminowa korzyść jest oczywista – skok cen. Ale korzyści długoterminowe są ważniejsze. Otóż jednym z głównych klientów kupujących katarski, skroplony gaz ziemny jest Japonia. Rosjanie chcą ją przekonać do budowy gazociągu i wspólnej eksploatacji złóż sachalińskich. Do tej pory nie szło to zbyt dobrze, bo nadal nierozwiązaną jest kwestia Kuryli, ale teraz, w obliczu realnego zagrożenia dostaw Tokio może zmienić zdanie.

I wreszcie bezpośrednie inwestycje Kataru w Rosji. Trzeba pamiętać, że kontrolowany przez Doha fundusz inwestycyjny, kupił za 2 mld dolarów, pakiet akcji w rosyjskim Rosniefcie. Kolejne 2 mld dolarów kosztować ma współpraca w eksploatacji gazowych złóż Jamał. Nie mówić o kilku innych projektach o mniejszej wartości. Pojawiły się pogłoski, natychmiast zdementowane przez rzecznika Kremla, że Moskwa może chcieć odkupić sprzedany na początku roku pakiet akcji. Wydaje się, że jest akurat na odwrót – Rosjanie mówiąc o większym otwarciu na inwestycje zagraniczne wcale nie chcą zrezygnować z decyzji, z jakich krajów pochodziły będą kapitały płynące do ich kraju. Uważają przecież, i mówią zresztą o tym, wprost, że kapitał ma nie tylko narodowość, ale jest również narzędziem wywierania politycznego wpływu. I w tym sensie, Katar, zagrożony przez Arabię Saudyjską i Stany Zjednoczone, a wspierany, choćby po cichu przez Moskwę, Katar bogaty w gaz i wolne kapitały, Katar kontrolujący najbardziej wpływową w świecie islamu stację telewizyjną, i Katar przyjaźniący się z Moskwą, jest im jak najbardziej na rękę.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka