Marek Budzisz Marek Budzisz
710
BLOG

Forum gospodarcze w Petersburgu – show i wiele pytań.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia Kremla odbywające się corocznie w Petersburgu forum ekonomiczne jest wielkim politycznym show, mającym świadczyć o znaczeniu rosyjskiej gospodarki w świecie, uznaniu dla polityki władz i wreszcie popularności samej Rosji. Tak było i w tym roku. I nie jest kwestią przypadku, że zaraz po zakończeniu spotkań i dyskusji, Kreml poinformował o terminie rozmowy Władimira Putina z narodem, za pośrednictwem łączy telewizyjnych i dziennikarzy. Ten popularny w Rosji obrzęd pochylenia się dobrego cara nad problemami zwykłych ludzi pierwotnie planowano odbyć dwa miesiące temu, jednak powszechność demonstracji antykorupcyjnych opozycjonisty Navalnego skłoniła władze do przesunięcia terminu. Wielu obserwatorów rosyjskiej polityki jest zdania, iż właśnie zaczyna się kampania przed wyborami prezydenckimi.

Spójrzmy najpierw, zatem, na Petersburskie forum przez pryzmat polityki. Rosyjskie media podkreślają w pierwszym rzędzie skalę przedsięwzięcia – 14 tysięcy uczestników, podpisane 386 umów o łącznej wartości 2 bilionów rubli, reprezentanci ze 143 krajów. I ogromne delegacje z państw Zachodu i Stanów Zjednoczonych. Przy czym delegacja z USA liczyła 560 osób ze 140 firm, ale gdyby reprezentacje państw Unii Europejskiej potraktować łącznie, to ich liczebność była największa. W prasie znaleźć można też wypowiedź założyciela Forum w Davos, Klausa Schwaba, który miał powiedzieć, że międzynarodowy autorytet spotkania w Petersburgu porównywalny jest z tym w Szwajcarii. A doradca rosyjskiego prezydenta Andriej Biełousow, powiedział, że Rosja „wzbudza szczytowe zainteresowanie u zachodnich inwestorów” i, że „zapanowała moda na inwestycje w Rosji”.  Tym bardziej rzucał się w oczy brak przedsiębiorców z Chin. Delegacja z tego kraju liczyła raptem 40 osób, a i tak nie były to pierwszoplanowe postacie chińskiego biznesu. W przeciwieństwie do lat poprzednich nie zorganizowano też żadnego wystąpienia polityków czy naukowców z Chin. Jak zauważa analityk moskiewskiego Centrum Carnegie, Aleksandr Gabujew wszystko to dzieje się w czasie, kiedy tylko w ubiegłym roku kontrolowane przez chińczyków fundusze inwestycyjne wydały na akwizycje, przejęcia czy nowe firmy ponad 170 mld dolarów, i nie ma właściwie na świecie liczącej się konferencji gospodarczej, na której nie zjawiliby się przedstawiciele Państwa Środka szukający ciekawych projektów. A w Petersburgu nie dopisali. Zważywszy na to, że władze rosyjskie od kilku lat realizują politykę odwrócenia się od Europy i świata atlantyckiego na rzecz orientacji na Azję, to taka absencja jest znacząca. Trudno nie wiązać jej z faktem, że jednym z głównych gości petersburskiego forum był indyjski premier Modi, występujący wraz z prezydentem Putinem w głównym panelu spotkania (dwaj pozostali uczestnicy to mołdawski prezydent Dodon, odgrywający w Rosji już chyba rolę maskotki, i austriacki kanclerz Kurz – wypróbowani przyjaciele Moskwy). Indie demonstracyjnie zbojkotowały niedawne Forum Jedwabnego Szlaku w Pekinie i najprawdopodobniej Chińczycy teraz zrewanżowali się za tamten krok. Cała sytuacja pokazuje jak trudna i w gruncie rzeczy mało realistyczna jest rosyjska strategia, uczynienia z trójkąta Chiny – Rosja – Indie, przeciwwagi dla światowej dominacji Stanów Zjednoczonych.

Ale forum w Petersburgu, a zwłaszcza odbywające się panele, w których uczestniczą współpracujący z rządem eksperci, ministrowie, prezesi wielkich koncernów, to unikalna okazja, aby zorientować się, jaką politykę gospodarczą Rosja może realizować w nadchodzących latach. I od razu trzeba przeciąć spekulacje – nie wiadomo, jaką. W trakcie dyskusji starło się, co najmniej kilka punktów widzenia, kilka strategii, podejść do tego jak rozwiązać problemy silnie zdominowanej przez sektor surowcowy gospodarki. Doradzający Kremlowi były minister finansów Kudrin, oświadczył nawet, że w ciągu najbliższych siedmiu - ośmiu lat Rosja winna sprywatyzować wszystkie będące własnością państwa przedsiębiorstwa działająca w branży wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego. Z jakiego powodu? Przede wszystkim z tego, że utrzymywanie własności państwowej w tym sektorze nie przynosi żadnych korzyści, ani państwu, ani firmom. Co więcej ich siła przetargowa powoduje, że wpływają na politykę gospodarczą państwa, utrudniają, a może nawet uniemożliwiają rozwój innych dziedzin. Ale zapędy Kudrina niemal natychmiast ostudził rzecznik Kremla Pieskow mówiąc, że póki, co rosyjski rząd nie ma planów prywatyzacji. Rosjan prześladuje obraz Wenezueli, kraju, który przejadł zgromadzone środki z czasów naftowego boomu, a teraz stoi na krawędzi upadku. Kudrin jakiś czas temu mówił w wywiadzie prasowym, że albo Rosji uda się w ciągu najbliższego dziesięciolecia gruntownie przebudować strukturę swojej gospodarki, albo znajdzie się w podobnej sytuacji. W Petersburgu zalecał również „przymusowe” odcięcie budżetu od dochodów ze sprzedaży ropy i gazu. Ale rząd, póki, co uprawia inną politykę. W oficjalnych prognozach budżetowych mowa jest o tym, że średnia cena ropy naftowej utrzyma się w całym roku na poziomie 40 dolarów za baryłkę. I rząd, mimo, że dziś jest ona wyższa, zaś porozumienie państw OPEC i Rosji zostało przedłużone na następne 9 miesięcy, nie chce w swej polityce uwzględnić tego, że najprawdopodobniej osiągnie nadwyżkę. Dlaczego? Bo gdyby to zrobił, to już dziś musiałby zaspokoić liczne rosyjskie lobbies wyciągających ręce po subwencje z budżetu. A tak, kiedy osiągnie wyższe dochody, to będzie miał „budżetowy zaskórniak”. Mówi się, że pieniądze pójdą na Mundial i kiełbasę wyborczą.

Uwadze rosyjskich ekspertów nie umknęła, bo i umknąć nie mogła, bo pisała o tym rosyjska prasa, prognoza amerykańskich naukowców z MFW i waszyngtońskiego Uniwersytetu Georgetown. Otóż uważają oni, że świat stoi na progu kolejnej rewolucji transportowej, tym razem polegającej na odejściu w znacznej części od pojazdów napędzanych pochodnymi ropy na rzecz elektryczności i formuł hybrydowych. O tempie tej zmiany zdecyduje zainteresowanie rynku. I nastąpi ona szybciej niźli wcześniej zakładano. Na poparcie tej tezy podają przykład tempa, w jakim samochody, na początku XX wieku wyparły transport konny. Słynny Ford T, od którego zaczęła się rewolucja w 1917 roku kosztował 33 tys. dolarów i ich zdaniem, jeżeli cena samochodów elektrycznych spadnie do poziomu 35 tys. dolarów, to zacznie się porównywalny, co do tempa boom. (w ostatnim roku w USA sprzedano 180 tys. samochodów z napędem elektrycznym i hybrydowym, zaś cena Chevroleta Bolt EV wynosi aktualnie 37 tys. dolarów, Fiat jest jeszcze tańszy). Jak to wpłynie na rynek ropy? Naukowcy szacują, że w 2042 roku baryłka będzie po 15 dolarów.

Podczas petersburskiego forum starły się przynajmniej dwie koncepcje polityki gospodarczej Rosji w najbliższych latach. I nie mam w tym wypadku na myśli propagandowych fajerwerków, których pełno było w wystąpieniu Putina. Bo ani wzrost gospodarczy nie jest na takim poziomie jak utrzymują władze, ani perspektywy, że Rosja w najbliższych latach pod względem tempa rozwoju wyprzedzi świat, tak oczywiste ani nawet to, że inflacja została zduszona – a wszystko to zapowiedział gospodarz Kremla. Część zaproszonych ministrów i ekspertów proponowała realizowanie przez rząd polityki poluzowania makroekonomicznego – zwiększenia wydatków na inwestycje, na kapitał społeczny (edukacja i ochrona zdrowia) nawet za cenę wzrostu poziomu zadłużenia kraju. Bez takiej polityki, dowodzili, nie będzie możliwe osiągnięcie zadowalającego poziomu wzrostu i w najlepszym wypadku kraj będzie rozwijał się na poziomie 1,5 % rocznie. Ale zdarzały się też propozycje radykalniejsze. I tak zarówno Kudrin, ale jeszcze bardziej stanowczo Ministerstwo Rozwoju, proponują podniesienie wieku emerytalnego w Rosji. Przy czym plany rządowych strategów zakładają, że w efekcie tego manewru nastąpi obniżenie emerytur. I tak dziś uzyskiwana emerytura w Rosji to średnio 35 % ostatniej pensji, a ma być 22 %. W ciągu najbliższych 20-lat, taką prognozę zawarto w ministerialnym dokumencie, emerytury wzrosną, o 2,5%, ale realnie w 2035 będą o 4 % niższe niźli w 2013 roku, zaś dochody pracujących wrócą do przedkryzysowego poziomu nie wcześniej niż w 2022 roku. W ten sposób uzyskane środki winno się przeznaczyć na przebudowę struktury gospodarki. Wice – premier Olga Gołodiec zaproponowała zwiększenie nakładów na służbę zdrowia i edukację a cięcia w programach zbrojeniowych. Prezes Banku Centralnego jest przeciwna poluzowaniu polityki gospodarczej i uważa, że jej głównym zadaniem jest nadal walka z inflację, która wcale nie jest jeszcze stłumiona. Inna z rozważanych możliwości to podniesienie podatków, choćby w postaci zaproponowanego tzw. manewru podatkowego polegającego na zmniejszeniu stawek na ubezpieczenie społeczne, co ma obniżyć koszty pracy w Rosji i przyciągnąć inwestorów z jednoczesnym, skokowym podniesieniem stawki VAT.

Generalnie jednak trudno w prezentowanych poglądach dopatrzeć się jednej linii i to jest chyba dziś główny problem Rosji. Sam Putin zapowiedział politykę przyciągania inwestorów zagranicznych. Na czym ona polega? Otóż przedłużyć można z 10 do 20 lat czas obowiązywania specjalnych umów inwestycyjnych – w trakcie, których inwestor ma zagwarantowaną przez rząd sprzedaż, rentowność sprzedaży, niezmienne podatki i przyspieszoną amortyzację. Czy w takiej sytuacji trudno się dziwić temu, że potencjalni inwestorzy tłumnie zjawili się w Petersburgu? Rosja gwarantuje wszystko, przede wszystkim to, że nieźle na inwestycji zarobią. A o rynek nie muszą się martwić, najwyżej rząd dopłaci.

W trakcie forum najwięcej mówiono o e-gospodarce, o nowych produktach, możliwościach, jakie daje technologia. Największym fanem zmian jest sam prezydent Putin, który zapowiedział też, że Rosja wespół z chińskim Huawei opasze cały kraj sieciami szerokopasmowych łączy najnowszej generacji. Tylko, jak słusznie zauważył komentator Kommersanta, nawet największa przepustowość łączy nie zagwarantuje stworzenia ekosystemu firm, organizacji i indywidualnych przedsiębiorców, którzy ryzykując, eksperymentując i bez przerwy modernizując swe produkty tworzą de facto nowy rynek. Do tego, aby mogli być aktywni nie wystarczy przychylność i poparcie biurokracji, nie wystarczą nawet hojne subwencje i tanie kredyty, ale potrzeba czegoś jeszcze, o czym w Petersburgu nie mówiono otwarcie wcale – potrzeba wolności, swobody poszukiwań i konkurowania.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka