Marek Budzisz Marek Budzisz
1640
BLOG

Kto rządzi - politycy, czy gangsterzy?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Rozstrzygnięcie tytułowego pytania generalnie nie jest łatwym zadaniem. W przypadku Rosji rozróżnienie staje się jeszcze trudniejsze, zaś gdybyśmy brali pod uwagę Czeczenię, wszakże część Federacji Rosyjskiej, to zadanie, jest wręcz karkołomne. O czym świadczą niżej przytoczone fakty.

Adam Islambekowicz Osmaew, 36 – letni Czeczeniec mieszkający w Kijowie, były dowódca ochotniczego batalionu im. Dżochara Dudajewa, który walczył w Donbasie po stronie armii ukraińskiej, umówił się na wywiad z dziennikarzem francuskiego Le Monde Aleksem Dakarem. Osmaew zyskał większy rozgłos w Rosji, kiedy władze oskarżyły go, iż przygotowuje zamach na lidera Czeczenii Kadyrowa i planuje też zabicie samego prezydenta Putina. Było to już czwarte spotkanie obydwóch. Tym razem Osmaewowi towarzyszyła żona. Wsiedli do samochodu Dakara i podczas podróży do restauracji, w której miał się odbyć wywiad, dziennikarz na chwilę zatrzymał samochód i powiedział, że ma dla Osmaewa niespodziankę. Tą niespodzianką okazał się pistolet Glock, z którego Dakar kilkakrotnie wystrzelił do towarzysza podróży ciężko, jak się później okazało, go raniąc. Ale, ku swemu, najprawdopodobniej, zaskoczeniu, sam został postrzelony w plecy, bo siedząca za nim w samochodzie żona Osmaewa, nota bene Ukrainka, przez całą podróż trzymała w rękach odbezpieczony pistolet, z którego oddała do zamachowca cztery strzały. Można by się dziwić obyczajom dziennikarzy Monda, gdyby nie to, że mieliśmy do czynienia z przebierańcem. Rzekomy Werner, naprawdę nazywa się Denisułatanow, jest Czeczeńcem, autorytetem w świecie przestępczym, znanym pod pseudonimem Dingo. Tenże Dingo, aresztowany w Petersburgu w 1999 roku, został wymieniony na przetrzymywanego przez Czeczeńskich przeciwników Rosji, oficera. Później jego nazwisko wypłynęło przy okazji zastrzelenia w Wiedniu (2009 rok) byłego ochroniarza Kadyrowa, Umara Israiłowa. Israiłow z ochroniarza, po ucieczce za granicę, przeistoczył się w krytyka reżimu Kadyrowa i trzeba było mu zamknąć usta. I tutaj odnalazł się Dingo, tak przynajmniej uważali Austriacy, którzy go aresztowali, ale musieli zwolnić, z braku dowodów. Teraz, uważa się, że jest on „cynglem” Kadyrowa i rosyjskich służb specjalnych. Władze Ukrainy oskarżają rosyjskie spec – służby o zorganizowanie zamachu, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z trzecią, w ciągu roku, egzekucją przeciwników Rosji, jaka miała miejsce w Kijowie (poprzednim zastrzelonym był dziennikarz Szeremet i były deputowany rosyjski Woronenkow), co jednak uznać należy za kompromitację ukraińskich służb.

Wydaje się, że możemy mieć do czynienia ze sprawą znacznie poważniejszą niźli wewnątrzczeczeńskie porachunki. Otóż, jak uważają specjaliści, Ukraina, gdzie żyje, kilkanaście tysięcy Czeczeńców, może stać się dla przeciwników reżimu Kadyrowa swoistym Piemontem. Już dziś po stronie Ukrainy walczy w Donbasie kilkuset z nich, a zaostrzenie relacji z Moskwą, może skłonić Kijów, aby zagrać i tą kartą.

Z perspektywy Moskwy, Kadyrow to z jednej strony stabilizacja w bardzo niespokojnym regionie, jakim jest Kaukaz, ale z drugiej, i to jest chyba znacznie ważniejsze, otwarcie komunikacji z państwami arabskimi znad Zatoki Perskiej. W listopadzie ubiegłego roku Kadyrow odwiedził trzy kluczowe państwa Zatoki Perskiej – Arabię Saudyjską, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie. We wszystkich stolicach prezentował Czeczenię, jako przykład idealnego państwa islamskiego, które rządzone jest prawem szariatu i którego żołnierze uczestniczą w wojnie domowej w Syrii walcząc z ekstremistami. Zabiegał też, skutecznie, o inwestycje. I tak następca tronu w Zjednoczonych Emiratach, zdecydował o utworzeniu w Groznym, filii fundacji imienia swego ojca, oraz współfinansował jeden z wydziałów tamtejszego, oczywiście islamskiego, uniwersytetu. Wpływy Kadyrowa w świecie rosyjskich muzułmanów stale rosną. Świadczy o tym choćby i to, że ostatnio, wice – przewodniczącym Centrum Koordynacyjnego Muzułmanów Północnego Kaukazu, został mufti Groznego i bliski współpracownik Kadyrowa Salach Meżijew. Przy czym niech nikogo nie myli, to, że został raptem wice – przewodniczącym. O jego pozycji i wpływach świadczy coś zupełnie innego, a mianowicie to, że po obradach zebrania, w którym uczestniczyli duchowni z całego Północnego Kaukazu, został poproszony o poprowadzenie modlitwy. Tradycyjnie modlitwie we wspólnocie muzułmańskiej przewodzi duchowny, nazywany imamem, cieszący się największym autorytetem i szacunkiem.

W tradycyjnej rywalizacji między politykami z Kazania (Tatarzy), Groznego i Machaczkały (Dagestan) o przywództwo polityczne i religijne w świecie rosyjskich muzułmanów, szala zdaje się przechylań na stronę Kadyrowa. Choćby z tego względu, ale również z racji jego pozycji w państwach świata arabskiego, Kadyrow, cieszy się niesłabnącym poparciem rosyjskiego prezydenta, za co ten ostatni jest krytykowany, nawet przez niektóre media wspierające Kreml. Kadyrowowi po prostu wolno więcej. I on o tym doskonale wie, nic nie robiąc sobie z rosyjskiej opinii publicznej. Ostatnio np., a jako wysoki rangą urzędnik państwowy (jest przecież gubernatorem) opublikował roczne zeznanie o dochodach, jakie on i członkowie jego rodziny osiągnęli w 2016 roku. I okazuje się, że ten znany z finansowych ekstrawagancji i życia na szokująco, nawet jak na rosyjskie gusta, „szerokiej stopie”, zarobił w ubiegłym roku wszystkiego 11,46 mln rubli (ok. 180 tys. euro). Przy czym dwójka (z dwunastki) jego dzieci, warto zauważyć, że niepełnoletnich, zarobiła po 10 mln rubli każde. Na czym? Nie wiadomo, lider Czeczenii, nie uznał za stosowne poinformować o tym opinii publicznej.

I wreszcie sprawa prześladowania homoseksualistów w „jego” republice. Politycy zachodni pytają o to prezydenta Putina, organizacje piszą listy protestacyjne, nawet niektóre rosyjskie dzienniki w krytycznym tonie opisują całą sytuację. Ale oficjalna Moskwa, z prezydentem Putinem, na czele uważa, że nic się nie stało. Ostatnio, w trakcie konferencji prasowej, rzeczniczka rosyjskiego MSZ Zacharowa, zbeształa dziennikarza z Finlandii, że ten śmiał podczas konferencji prasowej poruszyć ten temat. Przy tym kazała powtórzyć mu nazwisko i skrzętnie zanotowała je na karteczce. No przecież rzecznik prasowy, nie jest po to, aby odpowiadać na pytania dziennikarzy. W ostrym tonie nakazała Finowi, aby ten pojechał do Czeczenii i zobaczył na miejscu jak sprawy się mają. Ale ten nie chce. Znaczy tchórz, a może …

Ale gdyby pojechał, to może miałby sposobność przyjrzeć się działalności Mahometa Daudowa, prawej ręki Kadyrowa, obecnie przewodniczącego czeczeńskiego parlamentu. O jego aktywności dużo ostatnio pisze Nowaja Gazieta. Warto poświęcić tej postaci nieco uwagi, bo to pokazuje, kto rządzi dziś Czeczenią, ale też rzuca światło na to, jacy ludzi zasiadają na Kremlu. Daudow ma 37 lat i jest byłym partyzantem walczącym z klanem Kadyrowów, który skorzystał z amnestii, wyszedł z lasu i wstąpił do rosyjskiej armii. W 2007 roku uhonorowany został przez Putina specjalnym odznaczeniem i tytułem „bohater Rosji”. Począwszy od 2010 roku nadzoruje wszystkie czeczeńskie „resorty siłowe” i jest drugą osobą w republice. Już rok później zasłynął rozmową, jaką przeprowadził z kolegium przysięgłych, którzy osądzili nie po myśli Kadyrowa. Daudow, będący wówczas wicepremierem, poinformował ich, że oskarżeni i tak zostaną skazani, a sąd nie stanął na wysokości zadania, bo taka jest wola „padyszacha”, jak się wyraził. W 2014 roku, będąc wówczas szefem administracji Kadyrowa wraz z wiceministrem spraw wewnętrznych, porwali i ciężko pobili czeczeńskiego polityka Kutajewa. Powód? Ten nie chciał się zgodzić, a tego żądał Kadyrow, na zmianę daty konferencji, poświęconej deportacji Czeczenów za czasów sowieckich. W 2016 roku, administracja Czeczenii stanęła przed kolejnym problemem. Stojący na czele czeczeńskiego Sądu Najwyższego, Tichar Murdałow, uparcie odmawiał odejścia ze stanowiska, oczywiście ze względu na stan zdrowia. Skończyło się na wizycie Daudowa w gabinecie Murdałowa. Sędzia podpisał zwolnienie, a rzeczywiście, jak się okazało, z jego zdrowiem nie jest najlepiej, bo Daudow kilka razy go „szturchnął”. Innemu z czeczeńskich dziennikarzy, najwyraźniej mało lotnemu, obiecywał „wyrwanie zębów mądrości”. W 2016 roku zlikwidował w republice pijaństwo. Po spotkaniu z nim przedsiębiorcy prowadzący hurtownie z alkoholem, sami, dobrowolnie zrezygnowali z licencji i zwinęli biznesy. Przyzwyczajony do dość, nazywając eufemistycznie, niekonwencjonalnego stylu działania, Daudow postanowił wyczyścić podległe mu struktury z „homoseksualnej zarazy”. Po prostu wyłapał podejrzewanych, pozamykał w tajnych więzieniach, poddał torturom i tych, którzy się przyznali przekazał rodzinom. Ale jako, że w tym środowisku samo podejrzenie jest hańbą, to było oczywiste, że rodziny delikwentów, chcąc zmyć zmazę na honorze będą musiały same całą sprawę załatwić. I załatwiły, kilku z obwinionych przeniosło się na łono Mahometa. A teraz władze Czeczenii zapraszają dziennikarzy, w tym oczywiście zachodnich, aby przyjechali na miejsce i przeprowadzili własne dochodzenie. Trzeba jednak pamiętać, że w obcowaniu z dziennikarzami Daudow też ma doświadczenie – niewygodnym, z punktu widzenia władzy, rozsyłał, „przezabawne filmiki”, z nimi w roli głównej, po obejrzeniu, których tracili rezon i chęć krytykowania republiki.

Może niech władze Rosji zaproszą Oliviera Stone´a, który właśnie kręci film z rosyjskim prezydentem w roli głównej. Rosyjskie media, co i rusz opisują fragmenty z tego dzieła. A to, jak Władymir Władimirowicz powiedział, iż państwa NATO są wasalami Stanów Zjednoczonych i utraciły suwerenność, a to jak rosyjski prezydent proponował Clintonowi, że jego kraj też chciałby wstąpić do Sojuszu. Przy czym, zachodni durnie, bo już nie można inaczej napisać, nie zauważają, że między obydwoma twierdzeniami zachodzi sprzeczność. Może reżysera Stone´a, albo aktora Depardieu, (który w swoim czasie zwyzywał od idiotek francuską dziennikarkę, która śmiała oskarżyć jego, jak sam powiedział, „przyjaciela” - Kadyrowa, że ten łamie prawa obywatelskie) trzeba rzucić na „front czeczeński” żeby mogli udowodnić, że Putin, Kadyrow i Daudow, to znani miłośnicy wolności obywatelskich, swobód, bez mała protektorzy środowisk LGTB.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka