Marek Budzisz Marek Budzisz
1913
BLOG

Czy nie czas na zmianę polskiego nastawienia wobec rosyjskiego gazu?

Marek Budzisz Marek Budzisz Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Sztokholmski sąd arbitrażowy wydał wczoraj postanowienie w sprawie skargi rosyjskiego Gazpromu przeciw ukraińskiemu odbiorcy swych produktów. Orzeczenie jest, jak się wydaje, kluczowe dla europejskiego rynku gazu. Ostatecznie wymusi na Gazpromie rezygnację z niekorzystnych dla odbiorców klauzul kontraktowych, od czego firma pod naciskiem Komisji Europejskiej już zaczęła odchodzić i uczyni z rosyjskiego monopolisty normalny podmiot rynkowy. A zatem może okazać się, że „stary” Gazprom, narzędzie rosyjskiej ekspansji, zarówno gospodarczej, jak i politycznej, odchodzi w przeszłość. I dziś zaczynają się liczyć parametry rynkowe. Czy taka sytuacja nie powinna skłonić importerów gazu, w tym i Polskę, do rewizji krajowej polityki zaopatrzenia w ten surowiec?

Ale wróćmy do sztokholmskiego arbitrażu. Rosjanie domagali się gigantycznych odszkodowań i kar umownych – 45,7 mld dolarów, za to, że Ukraińcy przestali od nich kupować gaz, do czego byli zobowiązani w umowie, w której Gazprom zawarł swą ulubioną formułę „bież i płać”. Ukraiński Naftogaz odpowiedział z kolei kontr-pozwem na 17,9 mld dolarów, w którym podnosił, że Rosjanie stosowali w umowie niedopuszczalne klauzule zabraniające im reeksportu gazu a także kwestionował, jako jawnie niekorzystny, przyjęty mechanizm cenowy.

Rosjanie uważali, że mają wygraną w kieszeni i w ostatnich miesiącach snuli wizje upadku ukraińskiej firmy po tym jak zmuszona będzie płacić kary i odszkodowania, a nawet zachwiania całej ukraińskiej gospodarki. Ale tu spotkał ich przykry zawód. W niezwykle długim postanowieniu (790 stron) sąd arbitrażowy oddalił większość argumentów Gazpromu, za to podzielił pogląd formułowany przez prawników ukraińskiego Naftogazu. I tak, uznano za niedopuszczalne stosowanie formuły „bierz i płać”, jako jawnie niekorzystne dla jednej ze stron kontraktu, a ponadto cena winna być powiązana z ceną najbliższego europejskiego hubu gazowego, nie zaś, jak to Gazprom miał w zwyczaju przyjmować zależeć od cen ropy naftowej. Zdaniem sędziów wpisany w umowę zakaz reeksportu też jest niezgodny z prawem. Jednym słowem pełen sukces ukraińskiej firmy i potwierdzenie faktu, że rosyjski monopolista stosował niedozwolone klauzule a cała umowa generalnie, była podpisana na warunkach i pod dyktat Rosjan. Ci ostatni próbują jeszcze robić dobrą minę do złej gry i dowodzą, że nie wszystkie żądania Ukraińców zostały uwzględnione. Chcieli, bowiem aby sąd uznał, że w latach 2011 – 2014 przepłacali oni za zakupiony w Rosji gaz i zobowiązał Gazprom do zwrócenia nadpłaty. Ale sąd w Sztokholmie tak daleko nie poszedł. Nadal nierozstrzygniętym jest spór związany z wysokością opłat tranzytowych. Kijów jest zdania, że były one zaniżone i domaga się dopłat – łącznie w wysokości 12,3 mld dolarów. Nie można, zatem, wykluczyć, że Rosjanom przyjdzie jeszcze sporo zapłacić. Rosyjskie media argumentują, że w sumie sąd w Sztokholmie zajął wobec sporu gazowego „postawę neutralną”. Ze wstępnych obliczeń wynika, bowiem, że Ukraińcy będą musieli zapłacić zamiast 47 mld dolarów (dochodzą odsetki) jakiś miliard i to ma świadczyć, że orzeczenie no może nie takie, jakiego się chciało, ale w sumie nie jest tak źle.

Przyjęta przez sąd formuła kształtowania cen za gaz dla Ukrainy powoduje, że będą oni mogli kupować gaz od Rosjan na takich samych warunkach cenowych jak dostępny jest w niemieckim hubie gazowym NCG z uwzględnieniem kosztów transportu paliwa do granic Ukrainy. A zatem nie będzie przeszkód, aby kupowali oni gaz bezpośrednio od Gazpromu i jeżeli uda się osiągnąć porozumienie w sprawie cen tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy, a Kijów deklarował ostatnio obniżenie stosowanych stawek, to może okazać się, że ekonomiczne uzasadnienie budowy rurociągu Nord Stream 2 jest mniej pewne niźli dotychczas uważano. Zdjęcie zakazu reeksportu może umożliwić Ukraińcom sprzedaż tego paliwa na rynkach europejskich, zwłaszcza, że jak dowodzą rosyjscy eksperci dziś Ukraińcy przepłacają za gaz kupowany na Zachodzie. Ich zdaniem jest on droższy o około 40 dolarów za 1000 m³ niźli wtedy, gdyby był dostarczany bezpośrednio. Paradoksem w całej sytuacji jest to, że mimo trwającej wojny ekonomicznej ukraińsko – rosyjskiej, odpowiedzialne za eksport surowców energetycznych rosyjskie ministerstwo prognozuje, że już w tym roku Ukraińcy wznowią zakupy. I taki dokument posłużył rosyjskiemu rządowi do tego, aby znowelizować tegoroczną prognozę budżetową.

Generalnie jednak uznać trzeba, że Ukraina odniosła sukces i tak uważają w Kijowie, zaś całą sprawę postanowiono, najprawdopodobniej, wykorzystać i przejść do kontrnatarcia w wojnie gazowej, jaką toczą z Moskwą.

Tego samego dnia poinformowano o zajęciu przez Kijów aktywów Gazpromu znajdujących się na terenie Ukrainy. W ten sposób Kijów próbuje egzekwować gigantyczną karę (395 mld rubli, prawie 7 mld dolarów), jaką ukraiński urząd antymonopolowy nałożył na Gazprom. Zajęto udziały w firmie eksploatującej gazociąg Annaniew – Tiraspol – Izmaił, za pośrednictwem, którego Rosjanie dostarczają gaz na południe Europy – do Bułgarii, Turcji, krajów bałkańskich. Inne aktywa Gazpromu znajdujące się na terenie Ukrainy też najprawdopodobniej zostaną przejęte. W swoim czasie mówiło się nawet o konfiskacie przesyłanego gazu, ale, jak uważają Rosjanie, Ukraina, której winno zależeć na wiarygodności nie pójdzie na taki krok. Jak również nie zdecyduje się na zahamowanie tranzytu paliwa. Dowodzą przy tym, iż otrzymali pisemne zapewnienie ze strony unijnego komisarza ds. polityki energetycznej Marosza Szefczovicza (Słowak), że Ukraińcy nie będą egzekwować nałożonych kar. Niezależnie od wątpliwości czy unijny komisarz może składać tego rodzaju deklaracje, okazały się one bez pokrycia, bo Kijów przystąpił do działania.

Rosjanie informowali ostatnio, że po zakończeniu sezonu grzewczego Europa zaczęła uzupełniać swoje zapasy zwiększając zakupy gazu. Jak powiedział podczas niedawnego kongresu w Wiedniu prezes Gazpromu Miller od początku roku jego firma zwiększyła dostawy do Europy o 13,2 %. Wśród krajów, które zwiększyły zakupy gazy z Rosji, jest też, dowodzą Rosjanie, Polska, główny przeciwnik Nord Stream 2. Rosjanie informują, że pobór gazu przez Polskę zwiększył się ostatnio do poziomu 21 mln m³ na dobę, a jako, że inne kraje, ich zdaniem, nie dostarczają Polsce tego paliwa a i zużycie nie rośnie, to ten wzrost poboru gazu musi oznaczać, że wypełniane są magazyny będące w dyspozycji PGNiG. Ich zdaniem powód takiej polityki jest oczywisty – gaz rosyjski jest dziś najtańszy na rynku, Polska płaci za 1000 m³ ich zdaniem 195 – 213 dolarów na m³, podczas gdy za amerykański gaz skroplony trzeba dziś płacić nie mniej niż 266 dolarów, a za dostarczany z Kataru jeszcze więcej, bo 319−350 dolarów za 1000 m³. Rosjanie dowodzą, że polski rząd uprawia politykę, która nie uwzględnia interesów konsumentów. W Warszawie głośno krzyczy się o walce z rosyjskim gazem i wygląda pierwszych statków z paliwem amerykańskim, jakie mają zawinąć do terminalu w Świnoujściu, ale po cichu nadal kupuje się od Rosji, ba zwiększa się zakupy.

I przedstawiają wyliczenia. W latach ubiegłych Polska kupowała ok. 15 mld m³ gazu, z tego około 2/3 z Rosji. Wg. danych z PGNiG udział dostaw rosyjskich w całości polskiego zaopatrzenia w roku ubiegłym wzrósł o 24 %, do 10,5 mld m³. Polska firma z Kataru kupiła ok. 1 mld m³ skroplonego gazu, zaś sama wydobyła pozostałą część, czyli ok. 4,5 mld m³. Rosjanie zauważają, iż mimo wojowniczej retoryki Warszawa zachowała się tak jak większość krajów Unii Europejskiej i zwiększyła zakupy w Rosji. Przyczyna jest, ich zdaniem prosta – gaz rosyjski jest po prostu tańszy.

Rosyjscy komentatorzy zastanawiają się, czy w najbliższych latach, niezależnie od publicznych wypowiedzi polskich polityków PGNiG jest w stanie uniezależnić się od dostaw z Rosji. Przedstawiona przez firmę wieloletnia strategia wspomina o nowych źródłach zaopatrzenia w gaz – z Norwegii 2,5 mld m³ i dodatkowo z Kataru 2,7 mld m³. Perspektywa wzrostu dostaw gazu norweskiego za pośrednictwem tzw. Norweskiego korytarza, jest dość odległa, – budowa ma trwać nie mniej niż 10 lat, o ekonomicznej efektywności tego projektu nie wspominając. A zatem, ich zdaniem, Polska jest w stanie pozyskać alternatywne źródła zaopatrzenia w gaz, co najwyżej dla połowy swego zapotrzebowania, i to nie biorąc pod uwagę wzrostu konsumpcji, a przecież, jak dowodzą, ma ona do 2025 roku wzrosnąć o następne 4 mld m³.

Już dzisiaj, zdaniem Rosjan, PGNiG, mimo obowiązywania w Polsce ograniczenia dla zakupów gazu z jednego źródła, z którego nie można pozyskiwać więcej niźli 59 % paliwa, kupuje ok. 75 % gazu z Rosji. Z jakiego powodu? Ze względu na cenę. Dostawy gazu z Europy do Polski, wg. rosyjskich analityków, zmniejszyły się w ubiegłym, 2016 roku, o 37 %, do 300 mln m³. Ta polityka, pozwoliła PGNiG na uzyskanie wyższej marży i w rezultacie podniesienie marży EBIT (przychody przed opodatkowaniem i nie biorąc pod uwagę kosztów finansowych) o 50 %, do poziomu 1,28 mld złotych. Przy czym, jak zauważają, paliwo rosyjskie w dokumentach PGNiG, dla niepoznaki nazywane jest paliwem ze Wschodu.

A co w przyszłości? Rosjanie dostrzegają rosnące ambicje polskiej firmy – wejście i obecność na rynkach państw Europy Środkowo – Wschodniej, ale również w państwach zachodnich, otwarcie biura w Londynie i chęć zaznaczenia swej obecności na rynku kontraktów terminowych.

Perspektywy cen na rynku gazu, zdaniem rosyjskich ekspertów, dla państw importujących są korzystne. Powołują się na analizy Bank of America, którego analitycy prognozują, że długoterminowo, nawet do 2022 roku, cena gazu nie powinna być wyższa niźli 70 dolarów za 1000 m³. Dodatkowo, ich zdaniem, pozycja negocjacyjna Gazpromu jest znacznie osłabiona, ostatnimi uzgodnieniami z Komisją Europejską, która wymogła na Rosjanach powiązanie cen dostarczanego surowca z cenami spotowymi gazu i dodatkowo zgodę na reeksport do innych państw.

O tym, że gaz rosyjski jest po prostu na rynku europejskim konkurencyjnie tani, świadczy zdaniem Rosjan, również polityka PGNiG wobec świnoujskiego terminala gazu skroplonego, w którym warszawska firma zarezerwowała 60 % mocy, ale wykorzystuje ledwie 1/3 z tego. Po prostu się nie opłaca.

A zatem długoterminowe perspektywy dla rosyjskiego eksportu winny, zdaniem Rosjan, być dobre. Wydobycie ze źródeł europejskich w nadchodzących latach będzie spadać, zaś popyt, w związku z polityką rezygnacji z tradycyjnych nośników energii i odchodzenia od energetyki jądrowej w Niemczech, będzie rósł. Przytaczają w tym wypadku prognozy koncernu Shell, w myśl, których w 2025 udział rosyjskiego gazu na rynku europejskim wzrośnie do 40 %.

Rosyjscy analitycy, tacy jak Michaił Korczemkin z firmy East European Gas Analysis, są przekonani, że w realiach dziś obowiązującej umowy PGNiG – Gazprom, najkorzystniejszym jest dla Polski tzw. wirtualny rewers. Polega on na zakupie gazu od niemieckich traderów i fizycznym jego odbieraniu z dostaw dla Niemiec płynących tranzytem przez Polskę za pośrednictwem rurociągu jamalskiego. Gazprom traci na każdym 1000 m³ tak kupionego przez Polskę gazu ok. 25 dolarów (o tyle gorsze warunki cenowe ma Polska niźli Niemcy, a trzeba pamiętać również o prowizji tradera. Ukłony dla premiera Pawlaka.). I z tego też względu, zdaniem Rosjan Warszawa tak stanowczo walczy z Nord Stream i zwiększeniem możliwości przesyłowych gazociągu Opal.

Tylko wykorzystując ten mechanizm, w opinii Rosjan, Polska jest w stanie całkowicie zrezygnować z dostaw rosyjskich i odmówić przedłużenia kontraktu z Gazpromem po roku 2022. W praktyce, jak dowodzą, Polacy będą, o ile taka strategia zostanie urzeczywistniona, nadal zaopatrywać się w rosyjski gaz, tyle, że we Francji i w Niemczech. Marża zostanie u pośredników z tych krajów. Jak skwapliwie obliczyli, ten mechanizm zakupów kosztował tylko przez jedną zimę Ukrainę 190 mln dolarów – takie prowizje wzięli pośrednicy. Taniej i bezpieczniej, kuszą, kupować gaz bezpośrednio w Gazpromie. Powołują się przy tym na przykład Litwy, która, mimo, że zbudowała instalacje pozwalające pokryć krajowe zapotrzebowanie w 90 % gazem skroplonym, to w ubiegłym roku 90 % swego zapotrzebowania zaspokoiła kupując u Rosjan. Co zatem przeszkadza Polakom w ułożeniu normalnych, handlowych i korzystnych dla nich relacji handlowych? W takim nastawieniu widzą nie brak zaufania wobec rosyjskich kontraktów i dostawców, wywołany wieloletnim doświadczeniem historycznym, ale manifestację polityczną, o jednoznacznie rusofobicznym nastawieniu.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka