Marek Budzisz Marek Budzisz
2220
BLOG

Chiński Pas i Szlak udusi rosyjską Unię Euroazjatycką.

Marek Budzisz Marek Budzisz Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Od tej strony Władymira Władimirowicza nie znaliśmy. Już nie tylko poszukiwacz skarbów, który po raz pierwszy nurkując na Krymie znalazł antyczną amforę (później okazało się, że podłożoną), nie tylko myśliwy, jockey, hokeista, judoka, ale również utalentowany, koncertujący muzyk. I to gdzie koncertujący. W rezydencji chińskiego prezydenta Xi, na spotkanie, z którym czekała rosyjska delegacja. Prezydent Rosji zobaczył stojący w hallu fortepian i po prostu nie mógł się powstrzymać. Popłynęła melodia Moskiewskie okna.

W trakcie otwarcia Forum Pasa i Szlaku w Pekinie, Putin, też pokazał swą nową twarz – herolda pokoju i światowego odprężenia. Wezwał również do ekonomicznej współpracy i integracji krajów uczestniczących w chińskim projekcie z kontrolowaną przez Moskwą Unią Euroazjatycką. Problem, przed którym mogą stanąć Rosjanie, to nie kwestia integracji tych dwóch organizmów a to, że Chiny przeciągają na swoją stronę, kraje orbitujące wokół Rosji i w ten sposób, przyczynić się mogą do tego, że Rosja zostanie sama ze swymi problemami.

A jest ich przynajmniej kilka. Rosjanie sądzili, że chińskie zainteresowanie szlakami komunikacyjnymi przez Azję do Europy pomoże im zmodernizować, za chińskie pieniądze, kolej transsyberyjską. Ale na razie zanosi się na scenariusz diametralnie inny. Otóż Chińczycy stawiają na połączenie z Kazachstanem i rozbudowę „lądowego portu” w Khorgos na granicy obydwu państw. A to oznacza, że atrakcyjność kolei rosyjskiej spadnie – zresztą w porównaniu do nowego połączenia jest ona dłuższa, ze względu na stan techniczny można się po niej poruszać niezbyt szybko, ale jest też znacznie droższa. Zresztą Chińczycy stawiają bardzo twarde warunki. Dobrym przykładem jest tutaj projekt budowy szybkiego połączenia z Moskwy do Kazania. Rosjanie chcieli, aby Pekin zaangażował się w jego finansowanie. I on jest chętny, ale, na jakich warunkach – inwestycję będą prowadziły firmy z Chin za chińskie pieniądze, Chiny będą też współwłaścicielami linii, która jeśli okaże się niedochodowa, to rząd rosyjski będzie musiał dopłacić. Chińczycy mają takie właśnie warunki w Pakistanie i w Birmie, ale Rosjanom nieszczególnie podoba się to, że stawiani są na równi z tymi krajami.

Rosjanie mają też inne powody do niepokoju. Otóż nasilenie chińskich inwestycji w krajach Azji Środkowej powoduje, że prędzej czy później kraje te mogą grawitować politycznie w stronę Pekinu. Już w 2009 roku Chiny stały się największym partnerem handlowym krajów regionu, zostawiając w tyle Rosję. Nie bez powodów też, chiński prezydent Xi, swój wielki plan ogłosił trzy lata temu w Kazachstanie, a następnie powtórzył w Indonezji. Te dwa kraje są strategicznie ważne dla Pekinu. Indonezja to wrota na Morze Południowochińskie, a trzeba pamiętać, że Chiny, które są największym na świecie konsumentem surowców energetycznych, mają wg. danych amerykańskiego Departamentu Obrony, własne zasoby na poziomie 1 % światowych rezerw. Ropę kupują w niestabilnych politycznie państwach afrykańskich i na Bliskim Wschodzie. Starają się też, przez bezpośrednie zaangażowanie, zapewnić sobie bezpieczeństwo dostaw – chińskie inwestycje w wydobycie surowców i produkcję energii, poczynione zostały w ponad 50 krajach. Zainwestowali m.in. w pola naftowe w Turkmenistanie, rurociąg gazowy z tego kraju, przez Uzbekistan i Kazachstan, linię energetyczną w Kirgistanie. Teraz budują linie kolejowe do Kazachstanu. Chcą w ten sposób skrócić drogę, jaką chińskie towary będą musiały przebyć, aby dotrzeć do Europy – dziś, chińskie kontenery płyną statkami przez Kanał Sueski – 26 tyś. mil, co zajmuje im 45 dni, droga lądowa to jedynie 6,5 tys. mil i wysłany z Chin kontener dotrze do Europy w dwa tygodnie. A z powrotem? Przede wszystkim żywność. Chińczycy oceniają, że w ciągu następnych kilkunastu lat liczebność chińskiej klasy średniej wzrośnie, o co najmniej 200 milionów ludzi. A to oznacza zmianę w ich nawykach żywieniowych i wzrost popytu na żywność bardziej przetworzoną i o lepszej jakości.

Chińczycy już dzisiaj są obok firm z Europy i Stanów Zjednoczonych, największymi inwestorami w Kazachstanie, i w tym względzie zostawili w tyle Rosję. Kazachowie liczą na znaczne profity z opłat tranzytowych. Dziś handel Chin z Europą, to 600 mld dolarów, i Astana, chciałaby, aby choć 10 % tego wolumenu przejechało przez jej terytorium. Ale to nie tylko o inwestycje chodzi. Działa również chińska soft power – Chińczycy stworzyli specjalny program stypendialny dla chcących studiować w ich kraju młodych Kazachów – w ciągu 10 lat, wg. danych chińskich, ich liczba zwiększyła się pięciokrotnie, do 12 tys. osób. A w Kirgistanie najpopularniejszym jest kanał telewizyjny, w języku kirgiskim, nadający z Chin.

Na drugim końcu Jedwabnego Szlaku, znajduje się inne z państw znajdujące się w rosyjskiej strefie wpływów i współtworzące z Moskwą Wspólnotę Euroazjatycką – Białoruś. I tu penetracja Chińczyków też jest intensywna. Prezydent Białorusi, Łukaszenko, również był w tych dniach w Pekinie. Przedłużył nawet swoją wizytę do 16 maja. Ale, jak zauważają rosyjscy dziennikarze tylko w kwietniu, białoruski dyktator trzykrotnie przyjmował gości z Pekinu – 10 kwietnia, kiedy spotkał się z ministrem ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i prokuratorem generalnym, 13 kwietnia miał rozmowę z sekretarzem partii komunistycznej jednej z chińskich prowincji i 18 kwietnia, kiedy przyjął delegację parlamentarną z tego kraju. A na początku maja Białoruś wizytowała, i również była przyjęta przez jaj Prezydenta, grupa chińskich dziennikarzy. Mińsk również, podobnie jak Kazachstan, liczy na modernizację swych linii kolejowych i rozbudowę stworzonego specjalnie „pod Chińczyków” parku przemysłowego Wielki Kamień, który znajduje się 25 kilometrów od Mińska. Władze liczą na 50 mld dolarów inwestycji, choć na razie, ściągnięto jedynie jakieś 270 milionów i Rosjanie żartują, że park przemysłowy zamieni się w jeden wielki magazyn chińskich towarów wysyłanych do Europy. Ale Mińsk nadal liczy na inwestycje i nawet nie zwraca uwagi na znaczny deficyt, jaki ma w handlu z Chinami. Mało tego, Łukaszenko, mówi publicznie, że Rosja już nie jest strategicznym partnerem jego kraju – teraz to miejsce zajmują Chiny, które uruchomiły linię kredytową w wysokości 15 mld dolarów na finansowanie wspólnych przedsięwzięć. I tym się, jego zdaniem różnią od Moskwy, że nie wypominają po sto razy udzielonego wsparcia.

Generalnie chińska ekspansja gospodarcza źle wróży przyszłości zbudowanej przez Moskwę Unii Euroazjatyckiej. Organizacja ta, tylko z nazwy jest Unią. Faktycznie stopień integracji jest daleko mniej ambitny i ograniczony w zasadzie li tylko do spraw celnych. I to głównie ze względu na opór państw takich jak Kazachstan czy Białoruś, które bały się dominacji Rosji. Ale nawet w obszarze polityki celnej, czyli wydawałoby się newralgicznej dla tego projektu, liczba wyłączeń i specjalnych regulacji jest oszałamiająca. I tak np. Kazachstan, po wstąpieniu do Światowej Organizacji Handlu w 2015 roku obniżył taryfy importowe i dzisiaj są one niższe niźli w innych państwach Unii Euroazjatyckiej. Rosjanie, chroniący swój rynek zgodzili się na to, formalnie budując listę „wyjątków”, dla których, znajdujący się przecież we wspólnej unii celnej, Kazachstan, może stosować inne taryfy. Tylko, że te „wyjątki” obejmują 3500 tysiąca pozycji i obejmują 49 % kazachskiego importu z krajów trzecich. Albo inny przykład jak w praktyce wygląda Unia w wydaniu rosyjskim. Otóż w ubiegłym tygodniu poinformowano, że wprowadzone zostały kontrole paszportowe dla podróżnych przylatujących z Białorusi. Przede wszystkim z tego powodu, że Mińsk, jednostronnie, bez konsultacji i uzgodnień z Moskwą, zniósł ograniczenia wizowe dla ponad 80 krajów. A Rosja na takie otwarcie nie chce przystać. Albo inny przykład. Wprowadzając restrykcje dla Ukrainy Rosja zabroniła tranzytu, przez swoje terytorium ciężarówek wyjeżdżających z tego kraju. Zapomniała tylko o tym, że dotknie to również przewoźników z Kazachstanu i nawet nie poinformowała o swoich posunięciach Astany.

Chińska ekspansja, zarówno gospodarcza jak i kulturalna a w efekcie również i polityczna osłabi więzi spajające rosyjską Unię Euroazjatycką. Skłania to niektórych politologów, takich jak choćby Zbigniew Brzeziński, do twierdzenia, że za kilka lat nikt już o rosyjskim tworze nie będzie pamiętał, zaś liderzy państw azjatyckich wybiorą orientację na Chiny.

 

 

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka