Marek Budzisz Marek Budzisz
1883
BLOG

W jakiej orkiestrze gramy? Prorosyjska Grupa Wyszehradzka.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Analitycy ośrodka badawczego Globsec, z siedzibą w słowackiej Bratysławie, postanowili poddać analizie wrażliwość krajów Grupy Wyszehradzkiej na rosyjskie wpływy polityczne, propagandę i skłonność rządów, oraz społeczeństw tych państw do rewizji stosunków z Rosją. Zbudowali specjalny indeks wrażliwości, który w syntetyczny sposób mierzy „prorosyjskość”. Im mniejszy jego poziom, w skali od 1 do 100, tym kraj jest w większym stopniu odporny na miłość do Moskwy. I tak Polska ma na tej skali 30, Czechy 38, ale już Słowacja 51, a najbardziej prorosyjskie są Węgry – 57.

Jeszcze bardzie interesujące są dane dla poszczególnych, analizowanych, segmentów. I tak, gdyby brać pod uwagę wyłącznie nastawienie opinii publicznej, to najbardziej prorosyjska jest Słowacja – 53, potem Czechy 36, Węgry 31 i Polska 20. Na Słowacji najbardziej też jest widoczne szczególnego rodzaju rozdwojenie poglądów społecznych – młodzi generalnie popierają kierunek zachodni, zaś osoby starsze bardziej skłonne są do ciepłych uczuć względem Moskwy. O ile pro-unijna orientacja na Słowacji jest w zdecydowanej większości (52%), o tyle już więcej osób jest skłonnych poprzeć zacieśnienie relacji z Rosją (29%), niźli ze Stanami Zjednoczonymi (7%). Spada też poparcie wobec NATO, choć nadal więcej osób (36%) popiera tę organizację niźli jest jej przeciwna (18%), choć liczba przeciwników rośnie.

W Czechach, najbardziej eurosceptycznym kraju w tej grupie, obserwujemy inne zjawisko. Otóż wraz ze zmniejszaniem się poparcia wobec Unii, rośnie liczba zwolenników kierunku „słowiańskiego”, tj. zbliżenia do Rosji, choć raczej większość Czechów (48%) chciałoby, aby ich kraj zajmował pozycję „pomiędzy” wschodem i zachodem. Niemało też Czechów (51%) żywi daleko posuniętą rezerwę wobec polityki Waszyngtonu.

Węgrzy są najbardziej w tym gronie, oczywiście oprócz Polaków, pozytywnie nastawieni do współpracy z NATO, ale w tym przypadku niepokój budzi stanowisko głównych sił politycznych. Orban patronuje współpracy z Moskwą w dziedzinie energetyki atomowej (elektrownia Paks) i ułożenia szczególnych relacji handlowych. Węgierski minister spraw zagranicznych wielokrotnie publicznie mówił, iż antyrosyjskie sankcje należy znieść, i uciekał się nawet do dość emocjonalnych, jak na dyplomatę wypowiedzi („trzymam kciuki za zniesienie sankcji”). Ale gdyby brać pod uwagę nastawienie polityków węgierskiego Jobbik, to ich pro rosyjskość jest jeszcze dalej posunięta – w czasie kryzysu ukraińskiego otwarcie np. popierali aneksję Krymu. Z opozycją nie jest wcale lepiej, bo wszak pamiętać trzeba, że były premier Gyurcsany (ten, który mówił, że socjaliści, którym przewodził kłamali od rana do wieczora) był jednym z inicjatorów południowego rosyjskiego gazociągu i zainicjował współpracę w zakresie energetyki jądrowej. A jego osobiste relacje z Putinem, wcale nie były gorsze niźli Orbana.

Pod kątem nastawienia elit politycznych Słowacja niewiele odbiega od Węgier. Mógłbym przytoczyć dziesiątki otwarcie prorosyjskich wypowiedzi premiera Fico. Jak choćby ta, z 19 marca, gorliwie przytoczona przez rosyjska agencję TASS, w której powiedział „ sankcje nikomu nie pomogły, naszym głównym problemem jest dzisiaj nie Rosja, a to, co się dzieje w Unii Europejskiej”. Słowacka Partia Narodowa Jana Sloty, dziś jeden z członów rządzącej krajem koalicji, była przeciwko akcesji do NATO i miała, bardzo dobre, nawet wyrażające się w formalnej umowie, stosunki z partią Żyrinowskiego. Słowacka prawica też jest pod tym względem niejednorodna – obok formacji prozachodnich są w niej silne również nurty prorosyjskie – takie jak Ludowa Partia Nasza Słowacja Mariana Kotelby, który w lutym 2014 wzywał ukraińskiego prezydenta Janukowycza, aby ten nie ustępował ze stanowiska.

W Czechach, zdaniem autorów opracowania, choć koalicyjny rząd zajmuje pryncypialnie antyrosyjskie stanowisko, też można wyróżnić obszary niepewności. Przede wszystkim niejasna jest postawa partii Ano 2011, stworzonej i kierowanej, przez, dziś wicepremiera, oligarchę Andrieja Babiša, który jak zauważono starannie unika tej tematyki. Trzeba pamiętać, że obecnie jest to najpopularniejsza partia czeskiej koalicji rządzącej i po następnych wyborach linię polityczną rządu, być może, będzie formułował pragmatyk Babiš. Partie opozycyjne, zarówno komuniści jak i morawscy nacjonaliści akcentują silnie antyimigracyjne stanowisko, ale nie brak w ich wypowiedziach przejawów prorosyjskich sympatii. I wreszcie prezydent Zeman, nieskrywający swych pro moskiewskich sympatii. Regularnie, zdaniem autorów raportu, publicznie powtarza on rosyjskie tezy propagandowe i dziś można go uznać, za najwyżej politycznie usytuowanego i najbardziej prokremlowskiego polityka w państwach regionu. Często odwiedza on Moskwę a nawet publicznie mówi, iż przedkłada ten kierunek nad relacje z NATO i UE. Tego rodzaju wystąpienie można przypisywać ekscentryczności czeskiego prezydenta, ale trzeba pamiętać, a tego zdania są autorzy badania, iż w ten sposób podważa się w Czechach prozachodni i pro-natowski konsensus.

Czy tego rodzaju nastawienie może przekładać się na kształt polityki obronnej krajów Grupy Wyszehradzkiej? Węgrzy nowy dokument określający kształt doktryny obronnej kraju rozpoczęli redagować w listopadzie ubiegłego roku. Jednak wielokrotnie pojawiały się wypowiedzi Orbana, ministra spraw zagranicznych Szijjarto, i szefa gabinetu premiera Janosa Lazara, iż Rosja nie jest dla ich kraju zagrożeniem. Budapeszt popiera integralność terytorialną Ukrainy, ale kwestii polityki rosyjskiej nie poświęca wiele uwagi. Brak jest jakiegokolwiek rządowego dokumentu traktującego o zagrożeniach związanych z pro – moskiewską propagandą, nie ma też polityki przeciwdziałania. Trzeba też pamiętać, że Węgry popierają akcesję Serbii, zarówno do Unii Europejskiej, jak i do NATO. A Serbia jest krajem, w którym, jak niedawno napisał szef moskiewskiego biura fundacji Carnegie, trudno jest znaleźć polityko o nastawieniu antyrosyjskim. Przyszłość południowej flanki NATO może wyglądać (z politycznego punktu widzenia) następująco – prorosyjskie Węgry, Serbia, Czarnogóra, Grecja, flirtująca z Rosją Turcja i wahająca się Bułgaria. Jaką siłę temu przeciwstawić – samotną Rumunię?

O ile analitycy badając skłonność danego kraju do przeciwstawienie się rosyjskiej propagandzie przyznali Węgrom 80 punktów (100 punktów – największe nasilenie prorosyjskich odczuć), o tyle niewiele lepiej jest na Słowacji, która otrzymała ich 78. Istniejąca doktryna polityki bezpieczeństwa zbudowana została w 2005 roku i nie odpowiada na, a nawet nie mówi o, dzisiejszych wyzwaniach. Oficjalne, publikowane, raporty słowackich służb specjalnych niemal nie zauważają zagrożeń związanych z rosyjską agresją propagandową (poświęcają temu problemowi jedno tylko zdanie). Temu problemowi więcej uwagi poświęca jedynie prezydent Kiška, ale jest osamotniony, zaś ministerstwa obrony, spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych, są całkowicie bezradne wobec lansującej rosyjski punkt widzenia propagandy. Ostatni przykład? W lutym 2017, kiedy kolejowe transporty amerykańskiego sprzętu wojskowego przejeżdżały przez wschodnią Słowację władze nie były w stanie przeciwstawić się natrętnie kolportowanym plotkom, że przejazd ten stanowi wstęp do amerykańskiej okupacji kraju.

Po co o tym wszystkim piszę? Musimy wiedzieć, w jakiej orkiestrze gramy. Polska polityka zagraniczna oparta jest na dwóch filarach. Współpracy z krajami Grupy Wyszehradzkiej i budowaniu transatlantyckiej NATO-wskiej, polityki bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Warto jednak zauważyć, że te dwa priorytety są ze sobą sprzeczne. Grupa Wyszehradzka może być użyteczna w ramach wewnątrz unijnych dysput, bo jest w większości eurosceptyczna. W zakresie polityki wobec Rosji i Ukrainy jest narzędziem całkowicie bezużytecznym. Mydlenie oczu opinii publicznej niewiele tu pomoże. A zatem położenie nacisku na współpracę w ramach Grupy równa się, i tak jest dzisiaj z polską polityką zagraniczną, osłabieniu wpływu na sytuację na Wschodzie. Uczciwiej byłoby dziś oświadczyć, że Polska nie ma polityki wobec Rosji, Ukrainy, Białorusi, Państw Bałtyckich. Slogany nie wystarczą.

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka