Marek Budzisz Marek Budzisz
2371
BLOG

Kurczenie się rosyjskiego świata.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Dzień przed wizytą Rexa Tillersona w Moskwie Amerykanie odtajnili i opublikowali raport wywiadu w sprawie niedawnego ataku chemicznego w Syrii. Już na wstępie stawia on kropkę nad i „amerykańskie władze – czytamy –    pewne, że syryjski reżim przeprowadził atak chemiczny przy użyciu gazu paraliżującego przeciw swym własnym obywatelom”. Dalej znajdujemy opis nalotu oraz obrażeń, jakie miały ofiary tej akcji. Przy czym autorzy raportu powołują się na świadectwa i relacje lekarzy z różnych organizacji, politycznie nieraz bardzo odległych od amerykańskiej administracji – takich jak np. Lekarze bez granic oraz Amnesty International. Obalają też rosyjską wersję wydarzeń, jakoby miał miejsce wybuch (w efekcie nalotu syryjskich sił rządowych) w nielegalnym składzie broni chemicznej rebeliantów. Powołują się przy tym na odnotowaną przez rosyjską prasę wypowiedź jednego z dowódców armii Asada, w której powiedział on, iż tego dnia lotnictwo rządowe nie przeprowadzało w tym rejonie nalotów. Amerykanie dostali też nagranie wideo z miejsca ataku, na którym widać jak pocisk uderza, ale nie w jakiś budynek mogący być nielegalnym magazynem, ale w środek ulicy. Nieprawdziwy jest też czas uderzenia podawany przez Moskwę, która twierdzi, że miało ono miejsce między 11.30 a 12.30, podczas gdy pierwsze informacje o ataku chemicznym pojawiły się w mediach społecznościowych około 7.00. Jednym słowem wersja Moskwy została obalona.

Generalnie w rosyjską machiną propagandową nie jest najlepiej. Czy pamiętacie Państwo, jak jeszcze dwa dni temu Rosjanie utrzymywali, iż z 59 wystrzelonych Tomahawków do celu doleciało jedynie 23? Ta wersja też już nie obowiązuje. Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony generał Konaszenkow oświadczył wczoraj, że z „profesjonalnego” punktu widzenia amerykański atak był fuszerką, akcją dla telewidzów, nie działaniem fachowców. Po prostu zrzucono „chmurę” rakiet na lotnisko. Rozbawiony dziennikarz Niezawisimej Gaziety zaproponował dostarczenie do Ministerstwa Obrony kalkulatora, po to, aby siedzący tam „fachowcy” mogli wreszcie policzyć czy czasem nie 59 amerykańskich rakiet uderzyło tam gdzie miało.

Generalnie przed spotkaniem Tillersona i Ławrowa wszystko przebiegało zgodnie z planem. Atmosfera była mroźna, by nie rzec lodowata. Trump w wywiadzie prasowym nazwał Asada „bestią”, choć użyte wyrażenie można przetłumaczyć też, jako „bydlak”. Putin zaś powiedział, że Amerykanie przeprowadzili akcję w Syrii bez głębszej analizy i znów, jak się wyraził „staną na grabiach”. Ławrow przed samym rozpoczęciem rozmów skarcił niesfornych (zachodnich) dziennikarzy, którzy zobaczywszy polityków zaczęli przekrzykiwać się chcąc zadać pytanie. „Kto was wychowywał”, „Cisza” miał krzyknąć. Wcześniej jeszcze całość relacji zachodnich mediów określił mianem „prymityw i chamstwo”. Wiadomo, konserwatysta.

Ale potem już wszystko potoczyło się inaczej niż przewidywano. Najpierw długie, prawie 5 godzinne spotkanie dwóch szefów dyplomacji, a potem, też nie krótkie, bo 2 godzinne spotkanie Tillersona i Putina. Tego ostatniego miało przecież nie być. Moskwa miała pokazać Amerykanom marsową twarz. A potem jeszcze większe zaskoczenie – w trakcie konferencji prasowej po rozmowach Ławrow wyraził gotowość podjęcia rozmów, które miałyby w rezultacie doprowadzić do wznowienia konwencji o bezpieczeństwie lotów w Syrii. A zatem rosyjskie sankcje przeciw Stanom Zjednoczonym przetrwały całych 5 dni.

Amerykanie też nieco złagodzili ton. Trump w wywiadzie dla Wall Street Journal powiedział, że odejście Asada nie jest warunkiem rozpoczęcia syryjskiego procesu pokojowego. Ale, jak się wyraził trudno wyobrazić sobie pokój w Syrii z Asadem, czyli tak czy owak będzie musiał zrezygnować, ale nie będzie to warunek wstępny. Czyli Rosjanie nadal będą mogli głośno mówić o poparciu dla reżimu, Asada i szerzej Alawitów. Trzeba też odnotować, iż Rosjanie również nieco złagodzili stanowisko. Ławrow powiedział na konferencji prasowej, że jego kraj „nie stawia na jakieś rozwiązania personalne”, ale ich zdaniem obalenie Asada może dziś spowodować wzmocnienie jak to określił „terrorystów” i przegraną wojnę z nimi. Temu rozumowaniu nie sposób odmówić racji, zwłaszcza, że reżim obecnego prezydenta Syrii jest w istocie konglomeratem różnych grup i sił, jednoczonych przez klan Asadów. Zmiana w tym miejscu, będąca przecież oczywistym sygnałem utraty zagranicznego poparcia może doprowadzić do dezintegracji całego dzisiejszego obozu władzy. Amerykanie, po doświadczeniach Iraku, najprawdopodobniej też nie mają ochoty na taki scenariusz. Jednym słowem rozmawiający najprawdopodobniej porozumieli się, co do jednego – pilnujemy Asada i szukamy jego następcy. Amerykanie będą szukać, a Rosjanie liczyć, że ci pierwsi nie znajdą.

Amerykanom najwyraźniej w nie mniejszym stopniu zależało na porozumieniu w sprawie Korei. I tu zdaje się dostali to, co chcieli, czyli wspólną deklarację w sprawie wywarcia presji na ograniczenie północnokoreańskiego programu nuklearnego.  Tym bardziej, że Rosja też jest zainteresowana nie rozprzestrzenianiem broni nuklearnej. Dlaczego? Bo to utwierdza jej status mocarstwa nuklearnego. Im ich na świecie mniej, tym rosyjski arsenał jest bardziej znaczący.

Tego dnia, kiedy oczy światowej opinii publicznej zwrócone były na Moskwę, Rosja dostała cios w plecy. I to, od kogo! Od najbliższego sojusznika, brata, przyjaciela. Nursułtan Nazarbajew, prezydent Kazachstanu opublikował na łamach rządowej gazety programowy artykuł, w którym zapowiada przyspieszenie prac mających doprowadzić do zmiany alfabetu w jego kraju. Cyrylicę ma zastąpić alfabet łaciński. Te posunięcia zapowiedziane były już wcześniej, prace szły dosyć opieszale, ale teraz mają przyspieszyć. Do 2025 roku, tak chce Nazarbajew, wszystkie dokumenty, prasa, książki, napisy w przestrzeni publicznej – mają być w alfabecie łacińskim. Dla Rosjan krok ten ma znaczenie symboliczne – to kurczenie się świata rosyjskiego. To, że Kazachowie byli ostatnim narodem z turkijskiej grupy językowej używającej nie łacińskiego alfabetu nie ma dla nich większego znaczenia. Bardziej skłonni są patrzeń na pryzmat doświadczeń serbskich, gdzie alfabet łaciński wypiera cyrylicę. I jaki tego skutek? Serbia chce wstąpić do Unii Europejskiej, a nawet, o zgrozo, do NATO. Pytani przez media eksperci nie są zgodni czy ten ruch przyniesie Kazachstanowi oczekiwany efekt, ale co do intencji mają wspólne przeświadczenie – to deklaracja woli zbliżenia z Europą, uważają. I to deklaracja złożona publicznie w dwa dni po tym, jak prezydent Putin, oświadczył, że Rosja nie dopuści do kolorowych rewolucji w krajach tworzących wraz z Moskwą Wspólnotę Euroazjatycką. Trudno o większą niewdzięczność.

Ale to nie jedyne pożary, jakie niedługo przyjdzie Moskwie gasić na południu. W sobotę (8 kwietnia) obradujący w Kazaniu wszech rosyjski zjazd Tatarów zażądał rewizji umowy między centrum a Tatarstanem. Tatarzy chcą więcej pieniędzy, proporcja podziału dochodów miałaby układać się jak 70 do 30 na korzyść republiki. Chcą też, aby tatarski stał się drugim, obok rosyjskiego językiem urzędowym w regionie, chcą narodowego uniwersytetu i kanału telewizyjnego. Powołują się przy tym na specjalny status Czeczenii. Rosjanie, jak się wydaje, zaczynają zbierać gorzkie owoce swej polityki – zapewnili sobie pokój w Groznym za cenę wysokich subwencji z centralnej kasy i tolerowania de facto państwa islamskiego w obrębie własnej federacji. Teraz chcą tego inni.

Generalnie Rosjanie, a mam tu na myśli opinię publiczną, zaczynają rozumieć, iż ich kraj jest krajem pozbawionym przyjaciół. A sojuszników musi sobie kupować. Świadczą o tym niesłychanie kwaśne reakcje na ostatnie porozumienie z Białorusią, oznaczające utrzymywanie subwencji dla Mińska (ceny gazu i przymykanie oczu na białoruski reeksport objętych sankcjami artykułów rolniczych). I nawet, zdawałoby się zawsze wierny, prezydent Armenii, w przeszłości manager Gazpromu, powiedział, że widzi przyszłość swego kraju, jako pośrednika między Rosją a Europą.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka