Marek Budzisz Marek Budzisz
2084
BLOG

Katastrofa rosyjskiego Tu 154. Pytania, pytania, pytania….

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Przypomnijmy. 25 Grudnia ubiegłego roku rosyjski, wojskowy samolot, na pokładzie, którego znajdował się m.in. słynny Chór Aleksandrowa, ale również wysocy rangą oficerowie zniknął z radarów nad Morzem Czarnym w okolicach Soczi, 70 sekund po starcie. Samolot leciał do rosyjskich oddziałów znajdujących się w Syrii. Był to lot wojskowy, startowano z wojskowego lotniska i na wojskowym lotnisku miano lądować. Samolot to Tu 154. Trudno o bardziej oczywiste analogie. Dyskusja, jaka toczyła się i toczy po dziś dzień w rosyjskich mediach, też budzi oczywiste skojarzenia.

Eduard Limonow, znany również w Polsce pisarz, narodowy – bolszewik, rosyjski nonkonformista opublikował pod koniec marca, pisany żółcią artykuł, zatytułowany „Znów łżą o katastrofie Tu-154”. Co wywołało wybuch Limonowa? Ostatnie enuncjacje władz, dowodzących, że przyczyną katastrofy rosyjskiego odrzutowca był, już wiemy, błąd pilotów.

Dowodzącego lotem pilota o długim stażu, jakim był kierujący komandor Wołkow, władze oskarżyły, iż w trakcie trudnego, nocnego lotu, po prostu wyjrzał przez okno, wziął odbicie gwiazd w morzu za same gwiazdy i miast odbijać w górę obniżał lot, aż do momentu zderzenia z wodą. Przeciw takiej wersji wydarzeń, urągających pamięci doświadczonego pilota (ponad 4 tys. godzin za sterami Tu 154) zaprotestowali jego koledzy piloci. Wzburzył się też Limonow, zadając w mediach, publicznie szereg pytań. Dlaczego władze odrzucają wersję o ataku radioelektronicznym, skoro właśnie utrata orientacji przestrzennej jest jednym z jego efektów? Limonow nie byłby sobą, gdyby nie miał już gotowej hipotezy – jego zdaniem, za takim uderzeniem stać może francuski statek szpiegowski Dupuy de Lome, który właśnie wtedy wpłynął na Morze Czarne. Kolejne pytanie Limonowa, – dlaczego władze odrzucają wersję o wybuchu na pokładzie samolotu, skoro przemawia za nią zarówno charakter obrażeń ofiar, jak i spory promień rozrzutu szczątków samolotu, co nie miałoby miejsca, gdyby, tak jak chce wersja oficjalna, uderzył on w wodę. I dlaczego, pyta, władze wprowadziły zakaz i zabroniły statkom cywilnym żeglugi w rejon katastrofy? Limonow cytuje również wypowiedź pilota Krasnopierowa, który latał z rzekomo doskonale strzeżonego podmoskiewskiego lotniska Czkałowo. „Nie było żadnej kontroli” mówi tenże, i dodaje „ochrona dużo gorsza niż na lotniskach cywilnych”. Ale to nie jedyny zastanawiający fakt – rosyjski Tu 154 zmienił, ze względu na warunki atmosferyczne trasę lotu, i lądował na lotnisku Adler, nieopodal Soczi. I rzekomo, tu Limonow najwyraźniej w to wątpi, nikt wtedy nie wysiadł, nie wsiadł, niczego do samolotu nie dostarczono.

Wersja o możliwym wybuchu na pokładzie omawiana była w rosyjskich mediach już wielokrotnie. Warto prześledzić tok rozumowania rosyjskich dziennikarzy, choćby na przykładzie jednego z artykułów opublikowanych 26 grudnia, w dzień po katastrofie. Dziennikarz zadawał na łamach pytania, jaka mogła być jej przyczyna? Po pierwsze – awaria mechaniczna. Mało prawdopodobna. Tu 154 to jego zdaniem „twardy zwierz”, który zdążył już nabrać wysokości i w takiej sytuacji albo wodowałby, albo starał wrócić na lotnisko. A nic takiego nie miało miejsca. Po drugie – wadliwe paliwo. Też mało prawdopodobne. Nawet gdyby silniki stanęły piloci zdążyliby poinformować o tym fakcie, a nic takiego nie miało miejsca. Po trzecie zderzenie z ptactwem. Mało prawdopodobne, aby taki wypadek unieruchomił od razu trzy silniki odrzutowca. Ale nawet gdyby, to przecież zdążono by poinformować o tym ziemię. Po czwarte wreszcie atak rakietowy. Też mało prawdopodobny – rakiety większego kalibru będące w stanie zniszczyć cały samolot zostałyby wykryte przez wojska obrony przeciwrakietowej, jedynie dojść celu niepostrzeżenie mogłaby rakieta wystrzelona z przenośnej wyrzutni, ale ta, zdaniem rosyjskiego dziennikarza, nie jest w stanie zniszczyć od razu wszystkich trzech silników. I wreszcie piąta hipoteza – bomba na pokładzie. Najbardziej prawdopodobna, zwłaszcza, że pozostałe w mniejszym stopniu wyjaśniają wydarzenia, które miały miejsce w grudniu. Autor artykułu był zdania, że za wybuchem stać mogli ukraińscy nacjonaliści, którzy wyglądając jak Rosjanie i mówiąc bez akcentu mogli bez trudu dostać się na pokład, bo kontrola, zwłaszcza wojskowa, uczulona jest na ludzi o kaukaskim typie urody.

Cytowany już wcześniej Limonow, w artykule, opublikowanym ostatniego dnia ubiegłego roku zadawał władzom i inne pytania. A mianowicie, dlaczego Gwardia Narodowa tak szczegółowo przeszukiwała wybrzeże Morza Czarnego w okolicach Soczi i pilnowała, aby nikt postronny się tam nie znalazł. I wreszcie, z jakiego powodu rozformowano jednostkę wojskową obsługującą lotnisko w Czkałowie? Czyżby władze tak widziały jedną z przyczyn katastrofy? Czy prawdopodobną jest wersja, że na pokład maszyny dostał się jakiś „żołnierz kalifatu” i uśmiercił Chór Aleksandrowa – symbol rosyjskiej armii?

Na początku stycznia, inny dziennikarz, powołuje się na dane z europejskiego sztucznego satelity Sentinel 1 B, który w momencie katastrofy przelatywał nad Morzem Czarnym. Według pochodzących z niego danych dało się zauważyć rozczłonkowanie samolotu zanim zaczął zniżać lot, co mogłoby świadczyć, iż w różnych jego miejscach umieszczono magnetyczne ładunki wybuchowe zdetonowane w trakcie lotu. W artykule analizuje się też (wówczas) oficjalną wersję wydarzeń, jakoby za katastrofę odpowiedzialny jest drugi pilot, który pomylił drążki i nie schował podwozia oraz źle ustawił stery.

Oficjalne śledztwo jeszcze trwa. Pieczołowicie zebrano z dna morza i brzegów szczątki pasażerów i samolotu. Analizowano rozmaite warianty wydarzeń, w tym od początku, zamachu. Teraz przedstawiciele służb śledczych informują, iż zbudowany zostanie model samolotu i przeprowadzone zostaną próby, aby sprawdzić, jak mógł się on zachowywać w powietrzu.

A dziennikarze opisują, dyskutują, analizują, krytykują. Poddają pod uwagę opinii publicznej wszelkie, nawet najbardziej wydawałoby się niedorzeczne hipotezy. A wszystko to w Rosji, w kraju, w którym przecież nie ma wolnej prasy. I nikt nie mówi o sekcie, o zaślepieniu, o braku wiary we własne państwo. Czy Rosyjscy dziennikarze nie znają Rosji?

Chciałoby się powiedzieć za Gogolem – Nie przygaduj zwierciadłu, kiedy gęba krzywa.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka