Marek Budzisz Marek Budzisz
1853
BLOG

Syria Wietnamem Rosji?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Rosja nie jest w stanie, zdaniem cytowanych przez rosyjską prasę wojskowych, dostarczyć Syrii takiej liczby systemów obrony przeciwrakietowej, aby ta uchroniła się przed kolejnymi, ewentualnymi, atakami Stanów Zjednoczonych. Nawet gdyby chciała, nie może, nie ma ich  „na zbyciu”. Pokłada nadzieją w odstraszającej sile decyzji o zawieszeniu rosyjsko – amerykańskiego porozumienia w sprawie wymiany informacji o aktywności w syryjskiej przestrzeni powietrznej. Brak kontaktów zwiększa ryzyko incydentów. Pierwszy zresztą miał już miejsce w sobotę – ostrzelany został amerykański samolot szpiegowski krążący nad kontrolowanym przez siły Asada miastem Al. – Haska.

Kilka spraw się wyjaśniło. Najpierw w kwestiach wojskowych. Rosyjska fregata rakietowa Admirał Grigorowicz wypłynęła z portu w Noworosyjsku jeszcze przed amerykańskim uderzeniem rakietowym na Syrię. Jej wysłanie nie może być, zatem, reakcją Moskwy na amerykańską akcję. Chodzi chyba o coś innego – fregata cały marzec przebywała na Morzu Śródziemnym, teraz po krótkich ćwiczeniach z Turkami powraca tam. Po co? Jako, że już wcześniej z jej pokładów wystrzelono rakiety namierzone na cele kontrolowane przez syryjską opozycję, mogło i w tym wypadku chodzić o to samo. Amerykanie mogli nie chcieć czekać z założonymi rękami i obserwować kolejne rosyjskie ataki. Admirał Howard, dowodząca flotą NATO w Europie stwierdziła w sobotę, że aktywność sił morskich Rosji przekracza poziom z czasów zimnej wojny, mimo, że ta ma mniejszą flotę. Trudno przypuszczać, aby dowódca stacjonujący w Neapolu nie miał na myśli aktywności na Morzu Śródziemnym.

W najlepsze trawa wojna informacyjna. Rosjanie utrzymują, że z 59 wystrzelonych Tomahawków do celu doleciało jedynie 23, co generalnie świadczyć ma o amerykańskiej słabości, złym przygotowaniu uderzenia i jego głównie propagandowym charakterze. Dowodem tego ostatniego ma być fakt, iż nie zniszczono pasów startowych. A, i jeszcze wyjaśniono, dlaczego rosyjskie rakiety systemów przeciwlotniczych S-300 i S-400 oraz przeciwlotnicze działa Pancer S1 nie odegrały żadnej roli. Tu wyjaśnienia są dwa – można wybrać. Po pierwsze nie było ich tam. Rosjanie ochraniają nimi swoją bazę w Tartus oraz swoje zgrupowanie lotnicze, znajdujące się w innym miejscu i nie ono było celem ataku. A drugie wyjaśnienie? Otóż Rosjanie nie mają umowy z Syrią o ochronie jej przestrzeni powietrznej, dlatego nie mogli działać. Szkoda tylko, że przypomnieli sobie o tym dwa dni po amerykańskim uderzeniu.

I co ciekawe brak umowy nie przeszkodził w wydaniu wspólnego rosyjsko – irańskiego oświadczenia, że siły zbrojne tych państw odpowiedzą na każdy następny atak skierowany przeciw Asadowi.

Amerykanie zaś utrzymują, że wszystkie rakiety osiągnęły cel, a pozostawienie nietkniętych pasów startowych o niczym nie świadczy, bo to właśnie ich niszczenie byłoby bez sensu. Można przy tym powołać się na dwa argumenty. Wypowiadany przez przedstawicieli Pentagonu głośno – nie zniszczono pasów startowych bo nie takie było zadanie uderzenia, zresztą ich odbudowa byłaby względnie łatwa. Dużo bardziej dolegliwe było uderzenie skierowane przeciw infrastrukturze zaopatrzeniowej i samolotom. I wreszcie drugi argument, ten niewypowiedziany – być może lotnisko okaże się jeszcze potrzebne, trzeba je tylko zdobyć.

W planie dyplomatycznym, też wszystko jest mniej więcej jasne. Piszą o tym gazety w Niemczech (Bild), Wielkiej Brytanii (Sunday Times), Francji (Le Figaro) a także agencje amerykańskie i tureckie. Każda z nich cytuje oficjalnie, lub off the record, przedstawicieli dyplomacji tych krajów. Otóż Zachód, po spotkaniu G 7 w Taorminie, wystąpi wobec Rosji z następującym żądaniem – warunkiem uruchomienia procesu pokojowego w Syrii jest odejście Asada. Kij już został pokazany, ale zbliżająca się wizyta Rexa Tillersona w Moskwie daje dobrą okazję do wzmocnienia przekazu. Po pierwsze szef amerykańskiej dyplomacji odwołał planowane spotkanie z Putinem. Nie chcąc zapewne dawać Rosji możliwości tego rodzaju reakcji na piątkowe uderzenie (mówiło się o tym w Moskwie). Po drugie bardzo prawdopodobne jest, że oskarży Rosję o nie wywiązanie się z międzynarodowego porozumienia, którego Putin był gwarantem, w sprawie zniszczenia syryjskich zapasów broni chemicznej. I po trzecie wreszcie – wzmocnienie antyrosyjskich sankcji. Oficjalnie wezwał do tego brytyjski minister Johnson, który po raz drugi odwołał planowaną wizytę w Moskwie. Co spotkało się z bardzo kwaśną reakcją rosyjskiego MSZ. Tym bardziej, że brytyjski polityk mówił też o kolejnych uderzeniach przeciw siłom syryjskiego dyktatora.

A marchewka? Zobaczymy, co powie w trakcie dzisiejszego spotkania z Putinem, prezydent Włoch Mattarella. Jego wizyta miała mieć czysto ceremonialny charakter, ale w nowej sytuacji zaczyna mieć znaczenie. Ale gdyby nic nie nastąpiło, to mamy jeszcze weekendową wypowiedź niemieckiego szefa MSZ Gabriela, który oświadczył, że proces pokojowy w Syrii jest bez Rosji niemożliwy. Innymi słowy – dogadajmy się, ale Asad musi odejść.

Iran i Rosja, obwieściły, że jeżeli amerykanie przekroczą „czerwoną linię” w Syrii, to mogą spodziewać się zbrojnej odpowiedzi. Co ciekawe tego rodzaju komunikat, po telefonicznej rozmowie prezydentów obydwu krajów, wypowiedziany został ustami Teheranu. Moskwa milczy i może okazać się, że Irańczycy źle zinterpretowali słowa Władymira Władimirowicza.

Zwłaszcza, że Zachód ma o wiele więcej możliwości wywierania presji. Choćby w sprawach gazowych. Jak poinformował wczoraj Reuters, rząd Danii, chce znowelizować obowiązujące w tym kraju prawo, po to, aby móc zawetować Nord Stream 2. To ważny w wewnątrzunijnych dyskusjach krok. Do tej pory niemieccy, głownie, zwolennicy drugiej nitki (tak np. mówił w niedawnym wywiadzie prasowym przedstawiciel Wintershall, niemieckiego partnera Gazpromu) argumentowali, iż sprzeciw Polski i Ukrainy jest wywołany nie chęcią uniezależnienia się od dostaw rosyjskiego gazu, ale zachowania profitów związanych z opłatami transferowymi za tranzyt istniejącymi gazociągami. Duńczycy nie mają tego rodzaju interesów i ich krok podważa cały narrację. Stawia sprawę w wymiarze politycznym, nie zaś jak utrzymywali do tej pory Niemcy, li tylko ekonomicznym. W samych Niemczech nie brak też głosów o konieczności odmiennego podejścia do problemu rosyjskiej rury. Taki pogląd głoszą choćby autorzy raportu opublikowanego przez wpływowy niemiecki Stiftung Wissenschaft und Politik pod koniec marca. Otóż uważają oni, że odmiennie niźli Nord Stream 1, drugi rosyjski gazociąg musi być traktowany również, jako sprawa polityczna i dyplomacja niemiecka stoi przed zadaniem uzyskania europejskiej zgody na jego budowę. Zgody popartej gwarancjami bezpieczeństwa dla krajów regionu. Uruchomienie procesu politycznego oznacza w praktyce postawienie pytania o charakter relacji Unii Europejskiej z Rosją. I wszystko w takiej sytuacji może być możliwe, nawet bez potrzeby zaostrzania sankcji.

Syria dla Rosji to potrzask – powiedział w wywiadzie Grigorij Jawliński, lider opozycyjnego Jabłoka. Potrzask, w który Rosja sama weszła i bierze udział w niekończącej się bliskowschodniej wojnie religijnej. Nasi konkurenci mogą teraz spokojnie przyglądać się jak tracimy wszystkie nasze zasoby i trzymać kciuki abyśmy długo tam siedzieli.

Zupełnie jak Amerykanie w Wietnamie.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka