Marek Budzisz Marek Budzisz
979
BLOG

Nord Stream 2. Komisja Europejska mówi pas, czy Merkel podejmie grę?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Jak informuje dzisiejszy Wall Street Journal Komisja Europejska w specjalnym liście skierowanym do rządów Szwecji i Danii poinformowała, iż nie widzi formalnych podstaw, aby móc, na gruncie prawa unijnego, blokować budowę rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Rządy obydwu tych krajów, jeszcze w styczniu oskarżyły Brukselę o kunktatorstwo i niechęć do podjęcia dyskusji na temat inwestycji Gazpromu, mimo, że domagają się jej przedstawiciele kilkunastu unijnych krajów. Unijny komisarz ds. energetyki Miguel Arias Cañete stwierdził, iż Komisja nie widzi potrzeby nowych inwestycji rosyjskich w tym sektorze oraz, że będzie wspierać tranzyt gazu przez Ukrainę, ale blokowanie drugiej nitki rosyjskiego gazociągu nie jest możliwe. Przynajmniej na gruncie prawnym. Urzędnicy komisji wskazują na potrzebę znalezienia rozwiązań politycznych i proponują zorganizowanie spotkania państw europejskich temu poświęconego.

Nie ulega wątpliwości, że Bruksela w całości przyjęła prawną interpretację prezentowaną przez Rosjan. Pytany przez rosyjskich dziennikarzy analityk rynku ropy i gazu Aleksiej Griwacz, już kilka dni temu był zdania, iż brak formalnych podstaw dla ingerencji urzędników rosyjskich w projekt. Będzie on zlokalizowany na dnie Bałtyku, argumentował, na wodach eksterytorialnych a w związku z tym poza jurysdykcją jakiegokolwiek państwa, czy grupy państw. Jedyne, co urzędnicy Unii mogliby kontrolować to połączenia rosyjskiej magistrali gazowej z infrastrukturą znajdującą się na terenie państw unijnych – przede wszystkim Niemiec oraz Austrii. Zawarte niedawno porozumienie o partnerstwie między Gazpromem a austriackim ÖMV przewiduje, iż kontrolowany przez Wiedeń hub gazowy Baumgarten będzie głównym centrum dystrybucyjnym rosyjskiego gazu w Europie. Jednak tego rodzaju połączenia nie mogą być, ich zdaniem, przedmiotem unijnej debaty. Rosjanie są zresztą przekonani, że będą mieli poparcie rządu Austrii, która chce zarabiać na rosyjskim gazie i niemieckiego biznesu wywierającego presję na swój rząd.

W tym ostatnim utwierdził Moskwę Kurt Bock, prezes BASFU, głównego niemieckiego akcjonariusza Nord Stream 2. W trakcie spotkania na Kremlu, w którym ze strony rosyjskiej prócz prezydenta Putina wzięli jeszcze udział prezes Gazpromu Miller, minister przemysłu Manturow i doradca Władimira Władimirowicza Uszakow, opowiedział o swych ostatnich rozmowach z niemieckim ministrem przemysłu na temat sytuacji niemieckiego koncernu, przeżywającego, zwłaszcza w swej dywizji chemicznej, w ostatnich latach, trudne chwile. Dla BASF kontrakt z Gazpromem stać się może narzędziem poprawy własnej pozycji konkurencyjnej i generalnie polepszeniu wyników. Tę okoliczność, ale już w skali globalnej podkreślił w swym wystąpieniu Putin, proponując Niemcom powrót do „starych, dobrych zasad współpracy” i mimochodem zauważając, że antyrosyjskie sankcje kosztowały Berlin utratę 150 tys. miejsc pracy. Przed zbliżającą się wizytą Angeli Merkel w Moskwie (2 maja) i nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi, argumenty tego rodzaju nie pojawiają się przypadkowo. Rozumieją to też Niemcy, domagający się od Rosjan utrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę (w tym duchu wypowiadał się w Moskwie w trakcie swej niedawnej wizyty minister Gabriel) jako warunku zgody na Nord Stream 2. I Rosjanie są skłonni zgodzić się na te propozycje, zwłaszcza, że niedługo może okazać się, że Ukraińcy nie kontrolują już własnych gazociągów. Trwająca na Ukrainie prywatyzacja może spowodować, że pakiet kontrolny znajdzie się w rękach albo słowackiej firmy Eustream, albo włoskiej Snam. Włosi blisko współpracują z Gazpromem i rosyjscy komentatorzy mają nadzieję, że będą oni działali w interesach Rosji. Zwłaszcza, że Putin zadeklarował niedawno gotowość utrzymania tranzytu przez Ukrainę, o ile opłaty tranzytowe będą „na poziomie rynkowym”. Dziś Ukraina zarabia rocznie 2 mld dolarów, ale w obliczu utraty tych pieniędzy może być bardziej skłonna do ustępstw. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy Włosi ze Snam, już jesienią ubiegłego roku proponowali Gazpromowi stworzenie połączenia z kontrolowanym przez nich gazociągiem adriatyckim. Gdyby tak się stało, to Rosjanie zbudowaliby przez Ukrainę, Słowację i Austrię nitkę z krajami południa Europy. I mieliby dwie pieczenie na jednym ogniu – spacyfikowanych Ukraińców (kwestia biznesowa a nie polityczna) oraz uspokojonych Niemców. A i dodatkowo jeszcze zawiedzionych Turków.

Po stanowisku Komisji Europejskiej w sprawie Nord Stream 2 widać już wyraźnie, że w oczach Brukseli blokowanie inwestycji jest kwestią natury politycznej, nie zaś ekonomicznej. Rozumieją to też Skandynawowie. Duński Politiken wystąpił niedawno (23.03) z bezprecedensowym apelem do Angeli Merkel. Jeżeli chce ona być liderem wolnego świata, dowodzą redaktorzy jednego z największych i najstarszych kopenhaskich dzienników, to kwestię Nord Stream 2 winna ona rozstrzygnąć politycznie, doprowadzając do wielostronnych negocjacji i uzyskaniu dla wszystkich krajów Unii, ale również dla Ukrainy, gwarancji, że Putin nie użyje tej inwestycji przeciw Wspólnocie. Duńczycy wzywają Merkel do inicjatywy, solidarności europejskiej i przywództwa, będąc zdania, że pozostawienie tego problemu samym państwom członkowskim, a tym bardziej unijnym biurokratom, skończy się źle.

Duński apel w świetle wewnątrz unijnych relacji może wydawać się nieco naiwny. Przykłady? Proszę bardzo, choćby z wczoraj. W trakcie trwającego w Archangielski Forum Arktycznego, prezydent Putin poinformował, że nowa rosyjska inwestycja w sektorze ropy i gazy – port Sabetta na półwyspie Jamał właśnie przyjął pierwszy statek do przewozu skroplonego gazu. Rosjanie dzięki tej inwestycji chcą być największym na świecie eksporterem LPG (dziś zajmują 6 miejsce), sprzedając skroplone „błękitne paliwo” głównie do krajów azjatyckich. Napełniony statek nazwany został, jak z radością obwieścił Putin, Kristof de Margerie, na cześć nieżyjącego już „wypróbowanego przyjaciela Rosji”, byłego prezesa francuskiego koncernu Total. Otóż Francuzi, nie zwracając uwagi na obowiązujące sankcje dostarczyli Rosjanom technologię i bez ich udziału, powodzenie inwestycji, według rosyjskiego prezydenta, nie byłoby możliwe. Lekcja unijnej solidarności w praktyce.

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka