Marek Budzisz Marek Budzisz
236
BLOG

Rosja – Talibowie – sojusz.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony, generał – major Igor Konaszenkow wydał wczoraj gniewne oświadczenie, iż informacje jakoby Rosja dostarczała broń afgańskim Talibom, pozbawione są podstaw i nie odpowiadają rzeczywistości. W drugim zdaniu swego wystąpienia dodał jednocześnie, że jego kraj „nigdy nie współpracował i nie będzie współpracować z terrorystami, a tym bardziej dostarczać im broni.” Sprawa musi być poważna, skoro, dziś, zaraz po północy, Izwiestia opublikowała dłuższy materiał poświęcony tej samej kwestii, zawierający wypowiedzi Zamira Kabułowa, który jest dyrektorem jednego z departamentów rosyjskiego MSZ, a zarazem specjalnym przedstawicielem prezydenta Putina, ds. Afganistanu. Rosyjski dyplomata stanowczo podtrzymał dementi ministerstwa obrony i jednocześnie przystąpił do ataku. W jego opinii tego rodzaju głosy, pojawiające się w USA mają na celu storpedowanie planowanej w Moskwie, za dwa tygodnie, wielostronnej konferencji poświęconej właśnie sytuacji w Afganistanie. Amerykanie otrzymali zaproszenie – dodawał, ale go nie przyjęli.

Rosjanie w swych dementi odwołują się do stwierdzenia głównodowodzącego siłami NATO w Europie, generała Curtisa Scaparrotti, który w amerykańskim Senacie oświadczył niedawno, jak informuje Reuters, że Rosjanie utrzymują kontakty z afgańskimi Talibami, zwiększając swe wpływy, a może nawet przysyłając im zaopatrzenie. Agencja powołuje się przy tym na nieujawnione źródła w Afganistanie, zdaniem, których ostatnio obserwować można zarówno ożywione kontakty między przedstawicielami Talibów a rosyjskimi dyplomatami, ale również, zauważono przeloty niezidentyfikowanych śmigłowców z Tadżykistanu do Afganistanu z nieujawnionym ładunkiem. Rosyjski ambasador w Kabulu nie dementował faktu istnienia wzajemnych kontaktów, ale dowodził, iż ich celem jest jedynie ochrona bezpieczeństwa obywateli rosyjskich. W kraju, którego rząd nie kontroluje obecnie więcej, niźli 60 % terytorium, utrzymywanie relacji z lokalnymi dowódcami, może mieć tego rodzaju uzasadnienie, choć Amerykanie w nie dowierzają Rosjanom i powołują się choćby na fakt niedawnej podróży do Tadżykistanu, jaką odbył wysoko postawiony w hierarchii ruchu mułła Abdul Salam z prowincji Kunduz.

Amerykanie przytaczają też długą historię relacji Moskwa – Talibowie. W 1995 roku rosyjski helikopter zmuszony został do awaryjnego lądowania w Kandacharze, kontrolowanym przez Talibów. Zwolnienie aresztowanych wówczas Rosjan, negocjował nie, kto inny, tylko Zamir Kabulow. We wrześniu 2015 roku, na terenie rosyjskiej bazy wojskowej w Tadżykistanie mieli spotkać się prezydent Putin i reprezentujący Talibów mułła Akhtar Mansour. Jak argumentował brytyjski Sunday Times rozmawiali o wspólnej walce z rosnącym we wpływy w Afganistanie Daesz.

Zachodni analitycy są zdania, że przynajmniej z czterech powodów Rosja może być zainteresowana relacjami z ruchem afgańskich Talibów. Po pierwsze dąży do tego, aby usiąść przy stole rokowań w sprawie przyszłości kraju. Powołanie w styczniu 2016 roku pod patronatem Amerykanów czterostronnej komisji (USA, Chiny, Pakistan, Afganistan), której celem jest wspieranie procesu pokojowego spowodowało, że Rosjanie poczuli się zlekceważeni. Minister Ławrow będący w Kabulu w lutym z oficjalną wizytą zapowiedział zorganizowanie w Moskwie konferencji poświęconej temu samemu zagadnieniu, ale lista jej uczestników miałaby być wzbogacona nie tylko o Rosję, ale i o Indie i Iran. Tego rodzaju przedsięwzięcie miałoby być początkiem realizacji rosyjskiego długofalowego planu obecności w Azji Środkowej. Rosjanie są, zdania, tak przynajmniej wynika z przyjętej w grudniu doktryny rosyjskiej polityki zagranicznej, iż do połowy wieku ukształtują się na świecie dwa bloki polityczne. Blok zachodni i zbudowany z państw azjatyckich, z kluczową rolą Chin, ale i niemałym wpływem Rosji. Do tego aliansu winny dołączyć Indie i Iran. Gdyby się okazało, że afgański proces pokojowy rusza z miejsca, bo porozumiały się Chiny ze Stanami Zjednoczonymi i Pakistanem, to tego rodzaju wizje, mogłyby okazać się jedynie pobożnym życzeniem.

Po drugie ewentualne wsparcie dla Talibów mogłoby zniechęcić Amerykanów do zainteresowania regionem. Rosjanie już dziś są zaniepokojeni tym, że amerykańscy żołnierze będą szkolić armię Tadżykistanu. I nie liczba instruktorów ma tu znaczenie (150), ale fakt, że amerykańscy wojskowi będą mieli dostęp do praktycznie wszystkich baz i instalacji wojskowych tego kraju. Sami zorganizowali wielkie wspólne ćwiczenia (50 tys. żołnierzy i rezerwistów), ale niepokój pozostaje. Rosjanie wiedzą, bowiem o liście, jaki przywódca tego kraju otrzymał od Donalda Trumpa, w którym amerykański prezydent deklarował utrzymanie pomocy finansowej. Pogrążona w recesji Rosja niewiele może zaproponować. W czasie ostatniej podróży do Duszanbe, prezydent Putin zapowiedział jedynie podtrzymanie przyzwolenia na pracę tadżyckich gastarbeiterów w jego kraju. Pieniądze, jakie przysyłają oni do kraju stanowi 1/3 jego PKB. To niemało, ale niewiele w obliczu zasobów, jakimi dysponują Amerykanie. Generalnie pozycja Rosjan w regionie wydaje się słabnąć – podczas lutowego objazdu stolic regionu, prezydent Putin, nie odwiedził Uzbekistanu i Turkmenistanu, a teraz pozycja Rosji w kolejnym kraju graniczącym z Afganistanem może zacząć się chwiać.

Po trzecie, Rosjanie, jak w grudniu oświadczyła rzeczniczka MSZ, Maria Zacharowa, wymieniają się z Talibami informacjami wywiadowczymi, chcąc osłabić wpływy Daesz. Są zainteresowani kooperacją z każdym, kto chce walczyć z islamistami.

I wreszcie po czwarte, chcą zatrzymać napływ narkotyków z Afganistanu, które produkowane na terenach kontrolowanych przez Talibów szerokim strumieniem, a nawet rzeką płyną do Rosji.  Zdaniem specjalistów, co najmniej 70 tys. osób każdego roku umiera w Rosji z ich przedawkowania. W kraju, który walczy o wzrost liczby ludności, to poważny problem.

Jednak rosyjskie zainteresowanie procesem pokojowym w Afganistanie ma głębsze, by rzec filozoficzne korzenie. Podczas niedawnego spotkanie z dowództwem i wyższą kadrą oficerską rosyjskiego sztabu generalnego, minister Ławrow, powiedział, iż jednym ze środków amerykańskiej polityki zagranicznej, polityki prowadzącej do światowej dominacji Waszyngtonu jest, jak to określił, „zarządzanie chaosem”. Otóż jego zdaniem Amerykanie celowo destabilizują sytuację w odległych od swych granic krajach, aby angażować uwagę, siły i środki swych potencjalnych rywali. W tym kontekście zaprowadzenie porządku w Afganistanie, jest jednocześnie walką z amerykańską hegemonią i działaniem na rzecz budowy wielobiegunowego układu sił na świecie. Rosja już nie wierzy w to, że samodzielnie może przeciwstawić się potędze Waszyngtonu, ale w azjatyckim, antyamerykańskim aliansie chętnie weźmie udział.

.

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka