Marek Budzisz Marek Budzisz
346
BLOG

Można dostać nożem, albo setki milionów dolarów.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W weekend miały miejsce w Rosji dwa wydarzenia, które pozwalają na wyrobienie sobie poglądu jak działa państwo Putina. Ale zacznijmy chronologicznie.

W nocy z soboty na dzielę w okręgowym areszcie nr 5 w Moskwie, znaleziono ciało Władimira Evdokimowa. Początkowo władze kolportowały informację o samobójstwie, ale wobec faktu, że został on dwa razy ugodzony nożem w okolice serca, a dodatkowo miał poderżnięte gardło, musiały odstąpić od wersji, która w tej sytuacji wydawała się dość mało prawdopodobna. Zwłaszcza, że jak dziś podano na jego ciele odkryto ślady walki. Evdokimow, to nie byle, kto. Zanim trafił za kraty, był jednym z top-managerów państwowego koncernu Roskosmos. W firmie odpowiadał za kwestie związane, z jakością stosowanych podzespołów. Wcześniej też pracował w przedsiębiorstwach przemysłu obronnego a jeszcze wcześniej w firmach sektora atomowego. Jednym słowem służby specjalne i sektor obronny, czyli też służby specjalne. Uchodził za zdolnego i niezwykle skrupulatnego inżyniera, dość powiedzieć, że za jego czasów ilość wadliwych części i podzespołów dla firm jego koncernu zmniejszyła się o 21 %, jak jeszcze przed aresztowaniem sam twierdził.

Co jest, zatem dziwnego w jego sprawie? Co najmniej kilka kwestii. Po pierwsze, dlaczego trafił do tego aresztu śledczego, nie zaś do więzienia Lefortowo, gdzie trzymani są pozostający pod śledztwem wyżsi urzędnicy? Z pewnością, gdyby patrzeć „po randze” Evdokimow, który jest najwyżej lokującym się w hierarchii rosyjskim menagerem z sektora państwowego, jaki zamordowany został w areszcie, należałoby go trzymać gdzie indziej. Obserwatorzy uważają, że jednym z powodów może być to, że umieszczeni w areszcie nr 5 mogą używać telefonu. A zatem komuś musiało zależeć, aby Evdokimow pozostawał w kontakcie ze światem zewnętrznym. Jeden ze współwięźniów, cytowany przez media mówi, że od dwóch dni był on czymś podenerwowany. Czyżby areszt wydobywczy?

Drugim źródłem wątpliwości jest to, że dość niespodziewanie, miesiąc temu, został przeniesiony z niewielkiej 6 – osobowej celi, w której siedzieli przedstawiciele „białych kołnierzyków” i która jest dozorowana za pośrednictwem kamer, do celi 12 – osobowej, już bez kamer. Cytowani przez prasę „bywalcy” aresztu nr 5 twierdzą, że jest on znany w środowisku z tego, że władze w każdej celi utrzymują przynajmniej jednego informatora. A w tym wypadku cicho, sza, nic nie wiadomo.

I wreszcie sama sprawa, za którą posadzono Evdokimowa. Dotyczy ona udziału w wykupie za bezcen nieruchomości mieszkalnych należących do firmy „MIG”. Sprawa już stara, zdaniem adwokatów Evdokimowa przedawniona, bo upłynęło ponad 10 lat, w której na dodatek nie był on głównym oskarżonym, a jedynie uczestnikiem. Inicjator przejęcia nie przyznaje się do winy, podobnie jak Evdokimow, dwaj inni poszukiwani są listem gończym. Co ciekawe, mimo aresztu i oskarżenia, jego obecna firma państwowy „Roskosmos” nie podjął decyzji o zwolnieniu swego managera, a przeciwnie chciał go bronić przed sądem. Żeby nie było wątpliwości, Evdokimow aniołem raczej nie był, ale posadzono go chyba, za co innego. Rosyjskie gazety opisują jego stan posiadania – dom pod Moskwą o wartości 400 mln rubli, dwie działki, razem 500 milionów. A ponadto cztery mieszkania w Rosji, jedno na Łotwie, dwa garaże, Mercedes GL 350. Żona miała trzy działki ziemi, dwie dacze, dwa kolejne domy, pięć mieszkań w Rosji, jedno na Łotwie, apartament na Malcie, a także 3 samochody, wśród nich też jeden Mercedes GL 350. A cały ten majątek zdołał zgromadzić inżynier z szóstką dzieci, który zarobił w 2015 roku, wg. deklaracji podatkowych, 15 milionów rubli, a żona 8 milionów. Bardzo oszczędni ludzie.

Trudno się w tej sytuacji dziwić, iż rosyjscy obserwatorzy nie bardzo wierzą w uczestnictwo Evdokimowa w machinacjach z nieruchomościami, które całej grupie mogły przynieść, jak chcą władze, jakieś marne 200 milionów rubli, bo o tyle są oskarżani. O cóż, więc może chodzić? Komentatorzy są zdania, iż chodzi albo o to, że Evdokimow nie chciał dopuścić innych do interesów związanych z dostawami podzespołów i części zamiennych dla firm koncernu, którym zarządzał, albo był zbyt uciążliwy dążąc do wdrożenia wyższych parametrów jakościowych. Jednym słowem komuś zawadzał, stał na drodze do dobrych interesów, albo był zbyt dociekliwy. Albo też doszedł do wniosku, że areszt nr 5 to nie miejsce dla niego i chciał podzielić się swoją wiedzą ze śledczymi.

W Rosji krysza, (czyli po naszemu ochrona) to dla biznesu klucz do sukcesu. Do takich refleksji można dojść czytając wielki raport, jaki zaraz po północy z niedzieli na poniedziałek umieściła na swych stronach Nowaja Gazieta. Dotyczy on afery nazwanej przez gazetę Landromatem, przeprowadzonej na wielką skalę operacji wytransferowania z Rosji i uprania około 22 miliardów dolarów, za pośrednictwem banków i skorumpowanych sądów w Mołdawii. Dochodzenie gazety, która współpracowała z 61 dziennikarzami z 32 krajów, dowiodło, że przelewy (przeanalizowano ich ponad 76 tysięcy!) dostało 5140 firm z 96 krajów, zaś w cały proceder zaangażowanych były 732 banki na całym świecie. O samym procederze już pisałem, ale warto przypomnieć, na czym on polegał. Otóż, kiedy wytransferowanie z Rosji i upranie kapitałów z nielegalnych źródeł za pośrednictwem fikcyjnych transakcji handlowych stało się trudniejsze, wiele krajów wprowadziło, bowiem system fizycznego monitorowania ładunków importowanych (w Polsce dziwnym trafem przez wiele lat to się nie udawało), trzeba było wymyśleć inną metodę. Rosyjska firma (tworzona na słupa) deponowała środki w banku w Mołdawii i wystawiała weksel na inną kontrolowaną firmę na Zachodzie, która miała rozliczenia z trzecią z kolei firmę w łańcuszku. Ta ostatnia (z siedzibą w Mołdawii) szła do zaprzyjaźnionego sądu i nadzwyczaj szybko uzyskiwała nakaz zapłaty zajmując środki na rachunku bankowym. Sąd musiał być zaprzyjaźniony, bo chodziło nie tylko o czas, ale i kwoty były spore – np. weksel na 400 mln dolarów, i sąd nie mógł być zbyt dociekliwy. Bank był też zaprzyjaźniony, więc to, co trwa miesiące, w tym przypadku zajmowało kilka godzin i pieniądze przepływały na rachunek firmy mającej sądowy tytuł egzekucyjny. Ta ostatnia, mając już podstawę prawną mogła przesłać pieniądze dalej, na Zachód. Też do zaprzyjaźnionych banków, które nie zadawały zbyt wielu pytań. I taki np. duński Danske Bank dostał przelewy na 1 mld 200 mln dolarów, ale jakoś nie zainteresował się sprawą.

Cały raport jest niezwykle, siłą rzeczy, długi, i zapewne warto będzie się jeszcze nim zająć. Ciekawe zaczęło się dopiero wówczas, kiedy władze zmierzającej do Unii, Mołdowy odkryły aferę i zaczęły śledztwo. Otóż wówczas nieco zbyt dociekliwych mołdawskich urzędników spotkały ze strony Rosjan liczne nieprzyjemności. Wszystkich prokuratorów i wyższych urzędników specjalnej agencji antykorupcyjnej, przyjeżdżających do Rosji zatrzymywano, przesłuchiwano, jednego z nich 36 razy, jednym słowem starano się zniechęcić do zadawania zbyt wielu trudnych pytań.

Co interesujące, władze Rosji, choć wszczęły dochodzenia w sprawie ucieczki kapitałów na taką skalę i w kwestii prania brudnych pieniędzy to, kiedy przyszło do aktów oskarżenia sprawy zaczęły się komplikować i jeszcze nikt nie dostał wyroku. Jednym z głównych banków uczestniczących w całym procederze był Rosyjski Bank Ziemski, kontrolowany przez Aleksandra Grigorewa, przez który przepłynęło niemal 10 mld dolarów, a jego prowizje, to przynajmniej 3,8 %, czyli jakieś marne 380 mln dolarów (prawie 23 mld rubli). W radzie dyrektorów banku zasiadał Igor Putin, cioteczny brat Władimira. W innym banku, kontrolowanym przez Grigoriewa pracował Jurij Ansimow, generał FSB, oddelegowany przez służby, jak można przeczytać w kwartalnej informacji tej instytucji finansowej, po to, aby „przyglądać” się jej operacjom. Nieco ironicznie dziennikarze informują, że w czasie, kiedy operacjom bankowym przyglądał się generał FSB przez jego rachunki, w ramach Landromatu przepłynęło 960 mln dolarów. I jak tu wyzbyć się myśli, że to, co w Rosji nazywane jest resursami administracyjnymi, a w Polsce chodami czy dojściami, jest kluczem do sukcesu w biznesie na Wschodzie?

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka