Marek Budzisz Marek Budzisz
578
BLOG

Chińczycy w Afganistanie, Rosjanie w strachu.

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 

Oddziały chińskiej armii goniąc związanych z DAESZ (tzw. państwem islamskim) bojowników ujgurskich wtargnęły na terytorium Afganistanu. Ta pierwsza od 1979 roku wojskowa interwencja chińskich sił zbrojnych poza granicami kraju, jest o tyle znacząca, że może zwiastować otwarcie nowego pola konfliktu w Azji Środkowej. Chińską interwencję poprzedził opublikowany przez islamistów film zrealizowany w jednym z obozów państwa islamskiego (najprawdopodobniej w północnym Iraku) przedstawiający szkolących się tam ujgurskich bojowników i zawierający pogróżki pod adresem Pekinu. Według danych wywiadowczych w samym tylko Turkiestanie szkolonych jest od 100 do 300 separatystów, pochodzących z zamieszkałej przez Ujgurów północno – zachodniego regionu autonomicznego Chin (Sinciang), z którym Pekin od dłuższego już czasu nie może sobie poradzić. Eksperci dyskutują czy mamy do czynienia z inwazją oddziałów wojskowych, czy raczej formacji policyjnych. Nie mają też pewności czy czasem Chińczycy nie są obecni w tym dzikim i niekontrolowanym przez Kabul przygranicznym regionie od dłuższego już czasu.

Jedno wszakże nie ulega wątpliwości. Zagrożenie terrorystyczne w państwach Azji Środkowej rośnie, zaś tocząca się w Syrii wojna domowa i związana z nią perspektywa wyparcia DEESZ tylko to zagrożenie zwiększa. Od jakiegoś już czasu służby wywiadowcze raportują o działaniach islamistów w Afganistanie, którzy przygotowują na terenach będących poza kontrolą władz swe bazy. Nie wykluczają też prób utworzenia nowego państwa islamskiego. Z punktu widzenia Moskwy taki rozwój wydarzeń stanowi bezpośrednie zagrożenie państw - byłych republik ZSRR, zwłaszcza, że wg. ostrożnych szacunków amerykańskiego Brookings Institute do Syrii i Iraku z tych terenów wyjechało ok. 1700 bojowników. Teraz mogą powrócić. Dla Rosji ten rejon świata to z jednej strony niemal pół ich Wspólnoty Euroazjatyckiej (Kazachstan i Kirgistan), z drugiej zaś niezwykle długa, licząca 6800 kilometrów i trudna do obrony, bez znacznych nakładów finansowych, granica lądowa. Zwłaszcza, że po jej rosyjskiej stronie zamieszkują muzułmanie – Tatarzy.

Jesienią ubiegłego roku wpływowy i uznawany, jako jeden z głównych ośrodków kształtowania rosyjskich koncepcji w polityce zagranicznej, tzw. klub wałdajski, opublikował raport poświęcony temu właśnie regionowi i możliwym płaszczyznom współpracy mocarstw światowych. W Polsce raport ten przeszedł niezauważony, co jest symptomatyczne dla naszego stosunku do Rosji. Na marginesie warto zauważyć, iż sam klub wałdajski spotkał się z szerszym rezonansem nad Wisłą chyba tylko jeden raz. Oczywiście nie w związku ze swoimi spotkaniami i tezami, które się na nich dyskutuje. Bez znaczenia było też uczestnictwo w jego spotkaniach prezydenta Putina i właściwie całej rosyjskiej elity władzy. Liczyło się to, że z Polski na jego spotkanie do Soczi zaproszeni zostali Miller, Michnik i Rozenek.

Wróćmy jednak do raportu. Jaki z niego wyłania się obraz? Jego autorzy doskonale rozumieją sytuację, w jakiej znalazły się kraje regionu – gospodarczo zapóźnione, słabo rozwinięte, wystawione na wewnętrzne niepokoje w związku z niedemokratycznym systemem rządów, kwestią następstwa starzejących się dyktatorów (szczególnie Kazachstan) – otóż ich zdaniem nie są one w stanie samodzielnie gwarantować stabilności regionu. Potrzebna, w ich opinii, jest wspólna akcja trzech mocarstw – Chin, Stanów Zjednoczonych i Rosji. Co przemawia za perspektywą takiej współpracy? I tutaj, jak na dłoni widać, jak sami Rosjanie, mimo dobrej miny oceniają swoją pozycję. Otóż współpraca jest realna, bo żadne z wiodących państw – szczególnie Stany Zjednoczone, ale również i Chiny, nie traktują tego regionu priorytetowe, a przez to perspektywa rywalizacji jest mniejsza. Chińczycy, zdaniem Rosjan, są w stanie dostarczyć konieczny kapitał i galwanizować handel i rozwój gospodarczy regionu. To tylko prosta konsekwencja obserwowanej od 20-lat rosnącej aktywności gospodarczej Chin. Dość powiedzieć, że jeszcze w 1992 roku obroty gospodarcze Chin z pięcioma państwami Azji Środkowej wynosiły 460 mln dolarów, dziś (dane dla 2012 roku) – 46 mld dolarów, a zatem wzrosły 100 razy. Już dzisiaj specjalny chiński fundusz inwestycyjny zgromadził kapitały w wysokości 40 mld dolarów i chce je przeznaczyć tylko na inwestycje w tym rejonie. Jak na tym tle wygląda Rosja? Lepiej nie mówić. Z danych przytaczanych w raporcie wynika, iż między rokiem 2012 a 2015 w wyniku sankcji, przeceny rubla i recesji w rosyjskiej gospodarce, zmniejszyły się transfery pieniężne z Rosji do państw regionu (o 38 %), rosyjski import (o 16 %) i eksport (o 84 %). Na czymże, bowiem miałby opierać się handel eksportującej surowce Rosji z eksportującymi surowce, takimi krajami jak Kazachstan czy Turkmenistan? To zresztą szerszy i wart omówienie przy innej okazji problem. Dość powiedzieć, iż ostatnie rosyjskie badania wskazują, że nawet gospodarka silnie prorosyjskiego Naddniestrza w większym stopniu związana jest z Unią Europejską, niźli z Rosją. Amerykanie do planowanej strategicznej współpracy w regionie Azji Środkowej mogliby wnieść nowoczesne technologie i innowacje oraz „bogate doświadczenie w zarządzaniu”. A co mogłaby wnieść Rosja? Autorzy raportu mówią w tym wypadku o związkach kulturowych, znajomości realiów i kontaktach z rządzącymi elitami. Oczywiście, jednym z fundamentów proponowanej współpracy, miałoby być pozostawienie w tych państwach politycznego status quo. W sumie wkład Rosji nie rzuca na kolana, zwłaszcza, kiedy się pamięta, że mówimy o państwach współtworzących z Moskwą wspólnotę gospodarczą, w deklaracjach mającą stanowić przeciwwagę dla Unii Europejskiej i wspólnoty gospodarczej państw azjatyckich. Rosjanie proponują strategiczne partnerstwo nie w poczuciu własnej siły, ale własnej słabości. Doskonale można sobie, bowiem wyobrazić partnerstwo chińsko – amerykańskie w tym rejonie świata, bez Rosji. I dlatego Rosjanie w strachu.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka