Marek Budzisz Marek Budzisz
483
BLOG

Gra mocarstw w „małą zwycięską wojnę”.

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Zaostrzenie sytuacji w Doniecku. Powrót kwestii statusu Krymu. Niepokoje na Białorusi – wszystko doprowadzić może do wybuchu otwartego konfliktu zbrojnego. A może o to w tym wszystkich chodzi – może Rosja szykuje się do „małej zwycięskiej wojny”.

 

Wiele zdaje się wskazywać na to, że perspektywa zmiany w relacjach amerykańsko – rosyjskich i przydania im charakteru zgodnego z zapatrywaniami Kremla, jest coraz odleglejsza, przynajmniej w porównaniu ze stanem na początku kadencji amerykańskiej administracji.

                I tak ambasada amerykańska w Kijowie zamieściła na Twitterze wpis w czterech językach, że nadal popiera jedność Ukrainy, a także dodała lapidarnie „Krym to Ukraina”, w tekście wspomina się także o okupacji rosyjskiej na Krymie.

Sam Trump na poniedziałkowym spotkaniu z amerykańskimi businessmanami odżegnywał się od bliższych związków z Rosją, do której „nie dzwonił już z 10 lat”.

Takie gesty ze strony amerykańskich dyplomatów utwierdzają w Kijowie przekonanie, że może rozwiązać kryzys na swoich warunkach.

Radykałowie ukraińscy kontynuują blokadę połączeń komunikacyjnych ze zbuntowanymi republikami, a nawet zapowiadają jej rozszerzenie i przerwanie połączeń kolejowych. Co ciekawsze, niektórzy z członków rządu Ukrainy, zdaniem rosyjskich mediów, jak Arsen Awakow – minister spraw wewnętrznych, są zwolennikami utrzymania blokady, choć bez towarów „strategicznych” takich jak potrzebny Ukrainie węgiel.

Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia ukraiński minister spraw zagranicznych Paweł Klimkin w wywiadzie prasowym dowodził, iż Ukrainie potrzebne są dostawy broni ze Stanów Zjednoczonych, zarówno obronnej, jak i ofensywnej. Nie wspominał czy zabiegi o te dostawy są jednym z tematów jego rozmów z przedstawicielami nowej administracji, ale kontekst jest oczywisty.

Aleksandr Turczynow powiedział dzisiaj, iż gdyby Rosja powstrzymała się od wspierania rebelii na Ukrainie, to relacja sił jest taka, że wystarczyłby miesiąc a ukraińskie siły zbrojne poradziłyby sobie.

Jednym słowem napinanie muskułów.

W ramach retorsji władze zbuntowanych republik zapowiedziały nacjonalizację wszystkich fabryk na kontrolowanych przez nie terenach, które są własnością ukraińskich oligarchów i integrację gospodarek rejonów z Rosją. Co obok wprowadzenia rubla i wydania ludności rosyjskich dowodów osobistych miałoby być kolejnym krokiem faktycznego oderwania się od Ukrainy. Dziś wybuchły też „spontaniczne” demonstracje ludności obydwu „republik ludowych”, których uczestnicy opowiadali się za twardą polityką wobec Kijowa, wstrzymaniem transportów z węglem i pozostanie „z Rosją na wieki”.

Ten scenariusz zdaje się popierać Moskwa. Zastępca niedawno zmarłego rosyjskiego przedstawiciela Rosji w ONZ Witalija Czurkina, oświadczył niedawno, że formalny status obydwu „republik” nie będzie odbiegał od statusu uznawanego przez Zachód, a przede wszystkim Stany Zjednoczone, Tajwanu. To kolejny prztyczek w amerykański nos. Ale nie jedyny.

Sergieja Riabkow, rosyjski wiceminister spraw zagranicznych, wypowiadając się dziś (28.02) w dumie państwowej oświadczył, że przeciwnicy poprawy stosunków rosyjsko – amerykańskich w Kongresie dążą do przegłosowania ustawy, która znacząco zmieniałaby status prawny obecnych sankcji wymierzonych w Rosję. Otóż, jak donosi Agencja RIO – Novosti, sankcje zostałyby rozszerzone, a po drugie ich odwołanie byłoby znacznie trudniejsze, jako, że dziś, kiedy są one ustanowione zarządzeniem Prezydenta w taki sam sposób można doprowadzić do ich odwołania. W sytuacji, kiedy staną się ustawą ten tryb byłby zamknięty i ich zniesienie stałoby się o niebo trudniejsze. Trudno tę wypowiedź odczytać inaczej, niźli przygotowywanie Rosjan do przedłużenia a może nawet zaostrzenia sankcji.

Kilka godzin później premier Miedwiediew dodał, że właściwie sankcje Zachodu w niczym Rosji nie szkodzą i mogą trwać wiecznie. „Musimy przygotować się na to – oświadczył, – że będziemy żyć w warunkach sankcji jeszcze długo.”

 Jak zawsze przypadkowo również dzisiaj Moskowskij Komsomolec publikuje wywiad z Andriejem Bezrukowem, pułkownikiem wywiadu, który przez wiele lat pracował, jako nielegał w Stanach Zjednoczonych, po dekonspiracji wrócił do Moskwy i dziś jest jednym z głównych doradców Kremla ds. strategicznych i Stanów Zjednoczonych. Mówi on, wprost, co rosyjskie elity władzy ujawniają we fragmentach. Otóż dla interesów Rosji najlepszym wariantem jest sytuacja, kiedy nowa administracja amerykańska rozmawiała będzie językiem interesów, bo wtedy zawsze będzie można dobić targu. W każdej innej sytuacji scenariusze zaczynają być groźne. Jego zdaniem jesteśmy dziś świadkami załamywania się porządku światowego, tak jak to było przed pierwszą i przed drugą wojną światową. A takie ruchy tektoniczne zawsze kończyły się starciem zbrojnym. Dziś, kiedy mówi się o wojnie hybrydowej nie musi być ono krwawe ani długotrwałe. Ale właściwie wojna tego rodzaju już trwa i w każdej chwili może eskalować, nawet przekształcając się w konflikt nuklearny.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka